Dojazd na miejsce był z pewnością osobną przygodą, a choć do najbardziej skomplikowanych nie należał to doskonale nastrajał do Toporiady- zostawiamy za sobą codzienność i wkraczamy w las, by znaleźć tam magiczne miejsce zebrań wszelkich spaceńców.
Miejsce konwentu było jedną z jego największych zalet i jednocześnie pewną wadą. Było cudowne, zacienione, blisko rzeki (pozdro Sadam


Małą wadą stanicy jest też umiejscowienie ogniska- znajduje się ono na uboczu i siłą rzeczy nie może stanowić centrum konwentu.
LARP uważam za udany- pomimo pewnych zgrzytów wyszedł imo lepiej niż w zeszłym roku. Widać było, że autorzy mieli zamysł, zaś uczestnikom nie brakowało pomysłów

Ilość prelekcji nieco mnie przytłoczyła i muszę przyznać, że miałem pewną trudność z wybraniem każdego z punktów, które odwiedzę. To samo tyczy się sesji- każdego dnia było kilka pozycji, które bardzo mnie nęciły. Cóż, w końcu życie to sztuka wyboru...
Odrobinkę rozczarowało mnie tegoroczne otwarcie, które na szczęście poratował Benedetto (koniec, finito, double kill


A teraz nieco o atrakcjach, w ułożeniu chaotycznym:
-Prelekcja Pływu, choć początkowo nieco monotonna, bardzo mnie później wciągnęła. Powodzenia w pracach nad systemem Andre!
-Orkusum, dzięki pomocy goblińskiej (Zawisza) i nieokreślonej (ja) udało się, choć z trudem, wygrać Lwią Wątrobę. Pozdrowienia i ukłony dla drużyny przeciwnej.
-konkurs narracyjny, pomimo dużych problemów technicznych, trzymał poziom. Dużo radości przysporzyło mi słuchanie starań uczestników, zaś wytrzeszczu gał obejrzenie obrazków tematycznych. Ogólnie muszę pochwalić nowe pomysły, które w tym roku weszły w życie (muzyka i obrazki).
-konkurs zombie był jednym z bardziej widowiskowych. Dużo śmiechu, piachu, mózgów, flaków oraz pościg za kamerzystą- oto najlepsze streszczenie!
-Kto zbrzuchacić córka wodza? czyli orczy konkurs(?), który przyciągnął sporą część konwentu. Orkowa gra jak zwykle trzymała poziom niski i prostacki, czyli taki jaki powinna

-Głupota z klasą, czyli rozwinięcie zeszłorocznego tatarskiego konkursu talentów. Mimo dość marnych początków, konkurs około drugiej rundy zaczął się rozkręcać, aż do osiągnięcia w finale tak mistrzowskiego poziomu, że spadłem ze śmiechu ze snopka siana, dzieci zaś płakały ze strachu (biedactwa). Brawa dla jury (im należy się osobna nagroda) oraz finalistów: Yaga "mój tata ma wąsy" i Prozaca!
-konkurs tolkienowski uświadomił mi jak mało wiem o twórczości tego autora polskiego pochodzenia

-podstawowe nauki praktyczne na temat fechtunku szablą u Michała Mochockiego zapewniły mi sporo ruchu i dobrej zabawy.
-prelekcja Jacka Komudy połączona z pokazem na temat była bardzo ciekawa i widowiskowa. Wystarczy obejrzeć na zdjęciach ilu ludzi przybyło by popatrzeć i posłuchać.
Bardzo duże wrażenie zrobił na mnie w tym roku Orczy Obus oraz jedno z większych niespodzianek konwentu, czyli Ditroid. Games Room, choć ponoć marnie zaopatrzony, był z pewnością sporą atrakcją. Najmilej jednakże będę pewnie wspominał koncert piosenek Jacka Kaczmarskiego oraz piosenek żeglarskich- po prostu rum, śpiew i taniec! (pozdrawiam wykonawców, czyli Dziką Kaczkę oraz Groma).
A teraz podziękowania:
-dla Avril, Vallarra, Viann oraz Haruka za sesję dzikopolową. Wbrew obawom Avril nikt nie znał legendy, która była inspiracją sesji

-dla Ito, Iguy, Maga, Ivora, Nixa oraz ostatniego gracza, którego miana zapomniałem

-dla Orczego Obosu, Ditroid i Armii Goblinów za to, że byli.
-dla organizatorów, za to, że dobrowolnie poświęcili swój czas tylko po to, by inni mogli się wspaniale bawić.
- dla osób obsługujących kuchnię oraz sklepik.
-dla młodego pokolenia Toporów, które staje się coraz liczniejsze, oraz Matek i Ojców Erpegowców

Na koniec powiem, że Toporiada jak co roku pozwoliła mi poznać nowych ciekawych ludzi, wspaniale się bawić z innymi erpegowcami i na kilka dni zapomnieć o życiu. W tym roku brakło chyba tylko zdjęcia grupowego i jakichś 100 konwentowiczów, coby zapełnić obszar konwentu oraz sesje.
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam wszystkich.