Kwiatki z Sesji

Radzim o takowych rzeczach, co to inkwizycyja zwie RPGowymi.
Awatar użytkownika
Olynka Badi
Katowski No. 666
Katowski No. 666
Posty: 754
Rejestracja: 13 wrz 2008, 09:48
Lokalizacja: Rawa Mazowiecka/HollyŁódź

Re: Kwiatki z Sesji

Post autor: Olynka Badi »

Wesoła drużyna Booma
MG:Jankoś
Bum: Tęcza, Władca wiatru II kręgu
Mija: Badi, Władczyni zwierząt II kręgu
Fildar: Xarion, Leśnik V kręgu
Tarzit: Trojden, Mistrz Żywiołów II kręgu (ponoć też kucharz i rybak I kręgu)

Wszyscy jak zwykle nabijają się z Tarzita.
Mija: Otwórz smażalnie ryb "u Skranga"
Tarzit: Zobaczycie, ja Wam jeszcze wszystkim pokażę!
Fildar: Chyba menu...

W podziemiach zobaczyliśmy grupę małych piesków podobnych do hien, ewidentnie chcących pożywić się truchłem gigantycznej jaszczurki, którą właśnie pokonaliśmy.
Mija: Chodźmy dalej, te pieski wydają się mieć chęć tylko na to wielkie coś.
Bum[z przerażeniem i powagą]: A jak nie będzie ich tam dziesięć, a dziesiętnaście?

Bum sprzecza się z Fildarem, zaprzecza jego umiejętnościom i jak zawsze chce przejąć szefostwo, więc komentuje jego bardzo udaną zamianę jednego z samonapełniających się kubków na niezmiernie rzadki w Barsawii sztylet z wiwerny:
Bum: Sprzedał garnek dużo wody za sztylet z mamuta.
"Ten prezydent o nazwisku Komorowski pewnie rozzłościłby się, gdyby się dowiedział, że jest taki obywatel najniższej kategorii, który pisze, szanując zasady ortografii."
Awatar użytkownika
Tęcza
Katowski No. 666
Katowski No. 666
Posty: 830
Rejestracja: 16 maja 2008, 12:45

Re: Kwiatki z Sesji

Post autor: Tęcza »

Jankoś pisze:Tęcza wrzuć wiersz dla Smoczycy:)
Była sobie kulka biała,
nie duża była, bo mała,
Wszystkie kule się z niej śmiały,
nowe żarty wymyślały,

ta magiczna, ta z armaty,
wszystkie były jak te katy,
a kuleczka mała, w koncie,
cóż...płakała,

wczesnym rankiem, dnia pewnego,
przyszedł czas na coś nowego,
kulki mózg był oświecony,
będzie KIMŚ, kimś lepszym niż ony,

więc adeptem zostać chciała,
a wiedziała, oj wiedziała,
że niełatwa jest to sprawa,
to nie tylko sława,
bo narażać trzeba życie,
i porządne mózgu rycie,

biała kulka więc szukała,
cały kraj nasz przeczesała,
i w adeptach przebierała,
czy znalazła? Takiego wała,

popatrzyła na fildara,
to nie leśnik, to niezdara,

Nari, Nari, tarirari,
co to za złodziej, co go złapali,

Mia, jaszczura ciągle głaskać musi,
chyba się boi, że ją udusi,

A Tarzit? Czy odpowiedzi trzeba?
Inteligentne to jak nadmorska mewa,
dwie lewe ręce i ogon lewy,
choć robi do mięsa, przepyszne polewy,
kucharz to dobry, podobno też rybak,
ale czy czarownik? To pomyłka chyba,

kuleczka już ryczy,
już traci rozum,
lecz nagle ktoś krzyczy,
bum bum bum bum,

i patrzy tak, na buma,
i nadziwić się nie może,
i chyba już kuma,
to on jej pomoże,

bum kulki wysłuchał i tak go wzruszyła,
że wsadził ją w kieszeń by z nim świat zobaczyła,
tak podróżowali parę ładnych lat,
kulka, zna już prawie cały świat,

teraz jest z bumem w krainie smoków,
tego nie usłyszysz, nawet od proroków,
teraz stoi, przed królową smoków ,
przepiękną, miłą, troskliwą, uprzejmą, mądrą, przyjazną, władczą, szlachetną, pomysłową, oryginalną i lubiącą wietrzniaki.

Wiem, że to nie do rymu było,
ale tyle w tej postaci, przymiotników się kryło,
bum już czuje lekki strach,
aż tu nagle CIACH,

Czcigodna smoczyca, Buma polubiła,
do domu odesłać go postanowiła,
a, że nie chce by bum zginął,
by jego czas, za szybko nie minął,
da mu podarunek dla lodoskrzydłego,
by ten wiedział, że nie zadziera się z tym kolegą,
"Błogosławiony ten, co nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego faktu w słowa."
Awatar użytkownika
ania
Cuś na kształt tasaka
Cuś na kształt tasaka
Posty: 66
Rejestracja: 04 lis 2008, 17:45
Lokalizacja: Łódź/Katowice

Re: Kwiatki z Sesji

Post autor: ania »

Podczas długiego majowego weekendu udało nam się wreszcie zawitać na RPG-ową i o dziwo zagrać ( w brydża też ;) ).
Z dwóch sesji narodziło się parę nowych kwiatuszków, oto pierwsze z nich.
Sesja w L5K
Bybus – MG
Jankoś – shugenja klanu Smoka
Lemek – bushi klanu Kraba
Ania – bushi klanu Żurawia
Nemron – shugenja klanu Feniksa
Pigmej – bushi klanu Smoka, ochrona shugenja;

MG pozwolił nam stworzyć postaci trzeciorangowe – którymi mało kto z nas wcześniej grał. Samo stworzenie postaci zatem trochę trwało, wiadomo, odpowiednie rozdzielenie umięjętności, punktów itp...W końcu udało nam się optymalnie, w naszych oczach, rozłożyć siły....
Przed rozpoczęciem gry - opis swoich postaci. Każdy sili się na opis wyjątkowy, dokładny – dawno nie graliśmy, więc się staramy. Z tego nurtu wyłamuje się Lemek, który po pierwszym zdaniu na temat swej postaci stwierdza:
- No, kurwa, krab ja pierdolę.
I wszyscy wiedzieli o co chodzi ;)

Krab z Żurawicą ( ;) ), o dziwo, nie bardzo przypadli sobie do gustu. Pikanterii całej sytuacji dodawał fakt, iż szanowna bushi klanu Żurawia dwa razy pokonała Kraba (odbiła kataną strzałę, co wcześniej nie udało się Krabowi).
Podczas gdy reszta drużyny poszła szukać śladów, Żuraw z Krabem zaczęli grać w go. Szczęście tym razem było po stronie mądrzejszej, mówiąc krótko – Krab przegrał.
Po powrocie reszty nastąpiła narada, podczas której bushi klanu Kraba nie zgodził się ze zdaniem Żurawicy na temat dalszych poczynań. Jako że był to Krab dworski, swoją wypowiedź chciał zacząć od komplementu:
- Jesteś, pani, niezrównoważonym graczem w go....

Poprzednia sytuacja doprowadziła do paru scysji, niechybnie nastąpiłaby śmierć na miejscu któregoś z bushi, gdyby nie uprzejma prośba shugenja klanu Feniksa, aby pozabijali się później.
Parę godzin minęło, udało nam się rozwiązać zagadkę (brawo dla MG za pomysłowość :) ), więc nie pozostało już nic innego jak tylko honorowy pojedynek Kraba z Żurawicą...
Niestety, tym razem kości bardziej pokochały Lemka, który pokonał bushi Żurawia.
I tutaj popełniłam ostatni już kwiatek tej sesji, stwierdzając, po dogłębnej analizie własnej karty postaci:
- A więc po to jest ta wytrzymałość...
"nie karmić turystów"
Awatar użytkownika
ania
Cuś na kształt tasaka
Cuś na kształt tasaka
Posty: 66
Rejestracja: 04 lis 2008, 17:45
Lokalizacja: Łódź/Katowice

Re: Kwiatki z Sesji

Post autor: ania »

Kolejna porcja kwiatków z majówki.
Tym razem Monastyr.
MG – Jankoś
Frater Hugo – K8
Małgorzata, agaryjka - Ania
,karyjczyk - Lemek
Gniewosz ,agaryjczyk - Pery


Mimo usilnych próśb Jankoś nie poprowadził nam dalszych przygód naszych monastyrowych wyjadaczy (których historie można znaleźć w tym wątku dość często) – w zamian zaproponował nam coś innego. Mianowicie pozwolił nam grać swoimi dziećmi. A żeby nie było za łatwo, ja grałam córką Szept i Bożywoja, Lemek – dzieckiem (adoptowanym ;) ) Inkwizytora, Nemron – dzieckiem Katarzyny z nie wiadomo kim ;D.
Samo wymyślanie charakteru tych postaci nie było zadaniem prostym, ciężko było wykombinować jakie to prawdy życiowe mogli tacy rodzice przekazać młodym, chłonnym wiedzy umysłom....
Na szczęście do drużyny dołączył stary znajomy naszych rodziców, równie znana postać, mianowicie Frater Hugo. I bardzo dobrze, bo gdyby nie on, nie przeżylibyśmy chyba jednego dnia...

Pomysł na przygodę MG miał prosty, nasi rodzice znikają z dnia na dzień, zostawiając list:
„ Nie próbujcie nas znaleźć”.
Nie minęło 5 minut od przekazania nam wiadomości przez Fratra, a już siedzieliśmy w siodle – no bo czegóż innego można było się spodziewać po dzieciach Szept, Bożywoja, Inkiego i Katarzyny?
Więc jedziemy. Jakimś cudem przeżyliśmy spotkanie z elfem, z Inkwizycją (chyba papieską?), choć bardzo się staraliśmy, aby było inaczej... Niestety, wszystko psuł Frater, który zawsze łagodził sytuację.
No dobrze, jakieś wskazówki gdzie nasi rodziciele są mamy. A więc jedziemy dalej. A raczej idziemy, bo na bagnisto – dżunglowym terenie konie nie bardzo dają sobie radę.
Gdzie nas trop prowadzi? Do Valdoru? Hmmm, a jest jakieś przejście, żeby nas wojsko przygraniczne nie zgarnęło? Jest. I miejscowi je nam pokażą za parę pierścieni? No, to do przodu!
Bez nawet choćby chwili przemyślenia dotarliśmy do Grzmiącej Rzeki. Zmęczeni, pogryzieni przez komary i inne owady; całe szczęście, że Frater jest ranny i nieprzytomny, więc nie marudzi o naszej głupocie nieustająco... No, ale w końcu musiało mu się poprawić...
Odpoczywamy przed dalszą drogą nad brzegiem, zastanawiając się jak przepłynąć rzekę (grzmiącą nie tylko z nazwy), skoro żadne z nas pływać nie potrafi... W końcu wykombinowaliśmy manewr z liną przerzuconą na drugą stronę, kolejny pierścień umożliwił nam zrealizowanie tego pomysłu (ach, ci miejscowi to o nas chyba legendy będą opowiadać :D), gdy w końcu oprzytomniał Frater. I począł nam tłumaczyć, dlaczego przejście do Valdoru w tym miejscu, pośrodku niczego, bez środków, prowiantu, mając gromadę orków w zasięgu wzroku nie jest dobrym pomysłem. Uparci jesteśmy. Przecież orkowie przeszli tamtędy godzinę temu, prowiant jakiś po drodze się załatwi, a że jesteśmy pośrodku niczego, to tym lepiej dla nas, w końcu – skoro nic tu nie ma, to nikt nas tu szukać nie będzie. Ale on też uparty... Jakoś namówił Małgorzatę i Gniewosza – o dziwo stawia się wychowanek Inkiego. I nawet podjął się przeprawy przez rzekę – z powodzeniem.
Fratrowi w tym momencie skończyły się chyba logiczne argumenty, bo K8 oświadczył:
- Teraz będę do niego krzyczał jak mama przez okno: W tym momencie wracaj!
Wrócił.
Nie znaczyło to, że całkowicie porzuciliśmy nasz wspaniały pomysł podbicia Valdoru, dalej uparcie kłócimy się z Fratrem, na co ten ostatni stwierdził:
- Czasami jest lepszy plan, gorszy plan, ale tutaj nie ma absolutnie nic!
- To jest doskonały plan, bo Valdor się tego nie spodziewa
– z Zaplikowską logiką oświadczył Gniewosz.
Mimo wszystko Frater wygrał, idziemy w stronę posterunku agaryjskiego. Postanowił nawet pochwalić się swoim zwycięstwem ze światem, pisząc książkę pt. „Sto i jeden pomysłów Fratra Hugo jak utrzymać dzieci bandy popaprańców przy życiu”. Spodziewamy się bestselleru.

Pomysł dotarcia do posterunku agaryjskiego nie do końca nam wyszedł – po drodze spotkaliśmy patrol karyjskich rycerzy. Po krótkich negocjacjach zaprowadzili nas do swojego posterunku. Po kolejnych krótkich negocjacjach zapewnili nam nawet ciepłe, miłe schronienie w celi ichniejszego więzienia. Oczywiście, nikt nie chciał wziąć na siebie zaszczytu bycia odpowiedzialnym za zaistniałą sytuację, więc pobyt w celi umilaliśmy sobie wzajemnymi oskarżeniami. Przodowali w tym Nemron z Lemkiem. W końcu Małgorzata miała dość, więc zaproponowała im inną formę potwierdzenia swojej męskości:
- Jedyny, obraźcie się na siebie, wypnijcie dupy i sprawdźcie, który ma bielszą!
- Ja, droga Małgorzato, ale nie będę się wypinał
. - ze stoickim spokojem uciął dyskusję Frater.

Do Valdoru dotarliśmy, rodziców nadal nie znaleźliśmy, więc ciąg dalszy nastąpi ;)
"nie karmić turystów"
Awatar użytkownika
Sidian
Zemsta neandertala
Zemsta neandertala
Posty: 25
Rejestracja: 28 lip 2009, 22:38
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Kwiatki z Sesji

Post autor: Sidian »

Sesja w no-system. Jeden z graczy jest radzieckim żołnierzem, drugi niemieckim strażnikiem w obozie koncentracyjnym, jedna z Szarych Szeregów, jeszcze jakichś dwóch kolesi z AK.

Generalnie każdy dostał czapę (ruski wpadł w zasadzkę Niemców, Polacy wyjrzeli przez okno w lufę T-34, a Niemiec spadł z wieżyczki na łeb i karabin z bagnetem spadł mu na ryj). Błądzą we mgle nad jakimś jeziorem, trochę się popsztykali i nie mogą wyjść z podziwu, że się w ogóle rozumieją. Niemiec zgrywa kretyna (nie czuje się komfortowo w tym towarzystwie) i zajmuje się głównie wkurzaniem Ruskiego i jednego z AK-owców pukając ich palcem wskazującym w różne części ciała.

AK-owiec: Ja myślę, że to jest jednak Niemiec.
drugi AK-owiec: A po czym wnosisz? Po tym, że mnie puka?

:)

Pozdrawiam,
Sidian
Voluntas Vincit Omnia
Awatar użytkownika
Jankoś
Boski Arcyrozjebca +k1200
Boski Arcyrozjebca +k1200
Posty: 5228
Rejestracja: 16 maja 2008, 12:31
Lokalizacja: Rawa Mazowiecka
Kontakt:

Re: Kwiatki z Sesji

Post autor: Jankoś »

Sesja w Eartdawna
MG - Gary
Wojownik,krasnolud - Jankoś
Władca Zwierząt, Ork - Banan
Ksenomanta,T`skrang - Rijel
Złodziej,człowiek - Wiś

Sesja ta była powrotem do legendarnych już sesji związanych z zagadnieniami gastrycznymi m.in. "gastryczny dziadek". Obecność dwóch przedstawicieli dawnej ekipy Tatarów pozwoliła zachować ducha tamtych sesji.

Drużyna początkujących adeptów po raz pierwszy wyruszyła w daleką wyprawę w głąb dżungli Serwos. Pierwszym poważnym zagrożeniem okazało się picie nieprzegotowanej wody ,które zwłaszcza człowieka i T`skranga doprowadziły do delikatnie mówiąc kłopotów żołądkowych, a mówiąc bardziej wprost do potężnej sraczki i zatrucia ,które dla człowieka mogło skończyć się śmierci.
Oczywiście zaowocowało to wieloma ciekawymi tekstami.

1.Drużyna odnalazła wycieńczonego wieśniaka i zaprowadziła go do swojego obozu ,który niestety nosił jeszcze wiele śladów kłopotów żołądkowych członków drużyny.
-Chłopina jest zażenowany waszą obecnością - informuje MG
-Może dlatego ,że zrobiliśmy fosę z fekaliów?- retorycznie pyta złodziej

2.Po wyjątkowo barwnym i plastycznym opisie Garego w temacie cierpień Złodzieja związanych z załatwianiem potrzeb fizjologicznych Władca zwierząt podsumował:
-Masz zwieracze jak pędzelki

Generalnie drużyna przy dużym wsparciu MG wyróżniała się błyskotliwymi refleksjami...
3.Tyle lat w dżungli spędziłem i nigdy warty się nie sprawdzały bo jak coś miało zaatakować to i tak zaatakowało - z nieodpartą "logiką" stwierdził Władca Zwierząt


Wykazywaliśmy się również interesującymi dialogami:
4.-Idź może za mułem - radzi Złodziej
-Dobrze bo nie wiem jaka symbioza nam grozi - odpowiada dość abstrakcyjnie Wojownik

oraz ciętymi ripostami:
-Tylko bez niesnasków - stara się uspokoić atmosferę w drużynie Ksenomanta
-Wolę krakersy - błyskotliwie odpowiada złodziej

5.Punktem kulminacyjnym tej sesji była ciągnąca się jak Moda na Sukces scena walki z błotniakami. Mistrz Gry chciał wykończyć nas monotonią co poniekąd mu się udało. Rzeczone błotniaki były potwornie wolne i mało zręczne ,ale MG posiadał ich niewyczerpane zapasy, na szczęście przybywały do Nas trójkami ,aby po długim rzucaniu kostkami zginąć nie czyniąc nam większej krzywdy. Rijel podsumował to parafrazując słowa poety:"Prosto do nieba trójkami szły błotniaki z dżungli Serwos."

6.Kiedy jeden z błotniaków skutecznie zaatakował naszą drużynę i doprowadził do upadku Złodzieja(?) MG podsumował:
-Gryzłeś trawę ,a jebła Cię kula błota.
"Rava urbs mea,societas "Secures" vita mea"

Dajcie żyć po swojemu - grzesznemu,
A i świętym żyć będzie przyjemniej!
Sąsiad
Wikingowski überaxe
Wikingowski überaxe
Posty: 731
Rejestracja: 06 wrz 2008, 12:58
Lokalizacja: Tatar-a-Karak

Re: Kwiatki z Sesji

Post autor: Sąsiad »

System: Monastyr
Gdzie: RPG-owa
Data: gorąca lipcowa noc z niedzieli na poniedziałek, 28-29 VII 2013 r.

Obecni:
Jankoś – MG
Tęcza – Brian, kapitan żołdaków
Ślimak – Vicco, kapitan żołdaków
Sąsiad – Jermaine, artysta poeta

oraz Wiś – jako gość specjalny:

enigmum monastyrowego uniwersum, postać zdecydowanie nietuzinkowa, człowiek o wyjątkowej odporności na rzeczywistość, nieszablonowy komentator, osoba o wielkiej wrażliwości społecznej…

drogie Panie i droższe Pany, baron Patrick „Gaworzenia się wyrzekając” McGregor!

Postać Pana barona McGregora jest zagadką, podejrzewamy, że nawet dla niego samego. Ilekroć decyduje się on nawiedzić monastyrowe krainy, można być pewnym, że wątek „Kwiatki z sesji” zostanie poddany aktualizacji. Tak było i tym razem. Poniżej przedstawione zostaną, wraz z pozostałymi wartymi uwiecznienia wypowiedziami, najcelniejsze z baronowych obwieszczeń (było ich oczywiście więcej, a klniemy na wszystkie świętości, że prawie każda wypowiedź Pana McGregora godna jest uprzejmego zainteresowania):

Członkowie drużyny wiodą swobodną dyskusję na temat życia, priorytetów i szeroko pojmowanych wartości. Skłoniło to barona do podzielenia się następującą refleksją:
- Te rozterki egzystencjalne, wszyscy je przeżywamy, ale ja wtedy z reguły… śpię.

Bohaterowie zawitali do portu Dominante. Zdecydowali się zatrzymać w gospodzie o uroczej nazwie „Pod niedźwiedzią łapą”. Przy składaniu zamówienia barona zaciekawiła tutejsza oferta trunków:
- Drogi karczmarzu, czy mógłbyś nam obnażyć menu alkoholi?

Drużyna realizuje wysoce intratne zlecenie, poszukując po miejskich zaułkach informacji dotyczących pewnej magicznej księgi. Baron deklaruje aktywny udział w poszukiwaniach:
- To ja poprzechadzam się po uliczkach i popytam dziwek „Jakże się tu ruchacie?”.

Wszystko wymaga funduszy, drużyna podlicza więc posiadane aktywa. Brian oznajmia:
- Ja mam jeszcze pieniądze w banku. Wy pewnie też.
- Pewnie tak - z szelmowskim wyrazem twarzy odpowiada baron.

Członkowie drużyny, nie licząc Briana, znają się już od dłuższego czasu. Prowokuje to postać Ślimaka do następującej uwagi skierowanej głównie do barona McGregora:
Vicco: Kiedy jestem z panem baronem, zawsze dzieje się coś ciekawego.
Baron: To prawda, dawno nie miałem nieciekawego dnia.

Jermaine i baron McGregor siedzą w zatłoczonej nadmorskiej knajpce, raczą się winem i owocami morza oraz obserwują zmysłowy taniec brzucha w wykonaniu kilku atrakcyjnych młodych dziewcząt. Ukontentowany baron zachęca najbliższą tancerkę do większego zaangażowania:
- Gnij ten bęben, dziewko.

Podczas dłuższego obcowania z McGregorem można się co nieco dowiedzieć o jego preferencjach.
Baron do poety: Rozumiesz, Jermaine, ja bardzo lubię małpy.

Trzeba wam wiedzieć, że poeta Jermaine to modniś i strojniś, którego cechą charakterystyczną jest dobieranie butów na każdą okazję. Bohaterowie zamierzają udać się do opuszczonej dzielnicy miasta, by przeszukać pustelnię pewnego fanatycznego duchownego. Poeta, który odwagą bynajmniej nie grzeszy, nie wyraża zainteresowania udziałem w wyprawie. Niestety, tylko on zna język klasyczny, którym spisane są znajdujące się u księdza księgi. Chcąc nie chcąc, Jermaine zmuszony zostaje do podróży w czeluście cuchnących piwnic. Sponiewierany psychicznie oznajmia:
- Jestem w takim szoku, że nawet nie zmieniłem butów.

W piwnicy księdza bohaterowie odnajdują plik kartek z jego notatkami. Lektury ma dokonać Jermaine, który przezornie sprawdził najpierw zawartość skoroszytu energicznie nim potrząsając. Jak się okazało, słusznie, gdyż zapiski opuściło kilka pająków. Poeta zwraca się z przekąsem do towarzyszy:
- Co mam zrobić, jak już lokatorów wytrząsłem?
- Czynsz zbierz – radzi uprzejmie baron.

Drużyna wyrusza za miasto w celu zdobycia kolejnych informacji. Droga jest długa, noc zastaje ich więc w karczmie. Baron uprzejmie zagaduje gospodarza przybytku:
- A więc powiedz mi, drogi władco przydrożnego kąta…

UWAGA: Informujemy, że baron McGregor wyraził zainteresowanie wzięciem udziału w kolejnych edycjach tej przygody. Fanów uprasza się o cierpliwość, która z pewnością zostanie nagrodzona.
"Kiedyś obudzicie się ze zdziwieniem, że dymają was z każdej strony na zmiany. Raz dobre, raz lepsze".
Awatar użytkownika
Jankoś
Boski Arcyrozjebca +k1200
Boski Arcyrozjebca +k1200
Posty: 5228
Rejestracja: 16 maja 2008, 12:31
Lokalizacja: Rawa Mazowiecka
Kontakt:

Re: Kwiatki z Sesji

Post autor: Jankoś »

Piotrze wstaw proszę Twoje wiersze ;)
"Rava urbs mea,societas "Secures" vita mea"

Dajcie żyć po swojemu - grzesznemu,
A i świętym żyć będzie przyjemniej!
Sąsiad
Wikingowski überaxe
Wikingowski überaxe
Posty: 731
Rejestracja: 06 wrz 2008, 12:58
Lokalizacja: Tatar-a-Karak

Re: Kwiatki z Sesji

Post autor: Sąsiad »

Jankoś pisze:Piotrze wstaw proszę Twoje wiersze ;)
Wiersze popełnione przez Jermaine'a de Coubertine na ostatniej sesji w Monastyr. Nie są to może liryczne perły, ale pewnym usprawiedliwieniem niech będzie, że prawie całą podróż statkiem do Dominante poeta spędził przewieszony przez reling strasząc oceaniczną faunę i jeszcze nie doszedł w pełni do siebie.

Wiersz I (traktujący o celu naszej misji, księdze „Magia ognia w praktyce”, wygłoszony przez autora w zatłoczonej gospodzie, co z uwagi na systemowe realia było czynem dość brawurowym):

Tajemne znaki i symbole
ta potęga w oczy kole
któren godzien ją ujarzmić
sił piekielnych dumę zdrażnić
w księdze wszystko jest spisane
przez nas ma być stąd zabrane
sprawa tajna, nieetyczna
magia ognia to praktyczna!


Po tym występie towarzysze uprzejmie podziękowali poecie i poradzili mu, by pisał o czymś mniej kontrowersyjnym, np. o... soli. Artysta podjął rękawicę:

Wiersz II

Sól to skarb nasz wiekuisty
z brył ciosany, zajebisty!
(Jermaine szukał rymu do „wiekuisty”, rozwiązanie podsunął mu oczywiście baron McGregor)
z gór żylastych on pochodzi
ziemia nim jak juchą brodzi
Jeśli język lubisz maczać
zginać, skręcać i wypaczać
soli sobie zakup, bracie
lub kopalnię weź po tacie!


Wiersz III (w którym Jermaine opisuje pozostałych członków drużyny):

Brian, człek niepospolity
dumny, ciągle bez kobity
wszystkich wzrokiem swoim straszy
nie pozwala dmuchać kaszy
Janek jeden za nim chodzi
(adiutant Brian'a)
dzieci jednak mu nie rodzi.

Baron Patryk, humorysta
też abnegat, prozaista
swobód wszelkich kultywator
dziwek fachowy amator
Takich dwóch mam ja kompanów
Janku, więcej wina zamów!

No i Vicco, dziwna postać
chciałby bardzo z nami zostać
Gdy jest zły to brwiami rusza
Zacna, acz ponura dusza.
Czterech więc jest nas w drużynie
Świt zwycięży, ciemność zginie!


Po tym, jak kapitan Brian odniósł poważną ranę podczas potyczki, w pełni sił pozostał tylko kapitan Vicco Ventez. Jermaine postanowił skomentować ten fakt po swojemu. Proszę zwrócić uwagę na naturę wiersza: niby to heroiczny poemat, ale między wierszami czai się wesoła sprośność, błyskotliwie zaakcentowana ostatnim wersem. Dla mniej domyślnych czytelników zastosuję techniczne ułatwienie w postaci wytłuszczenia kluczowych wyrazów i fraz:

Wiersz IV „Ostatni kapitan”

Ostał nam się jeno on
Rano już ostatni dzwon
przebrzmiał mu i wątły stał
westchnał Vicco więc i wstał
i zawołał: Cóż więc mam
czynić teraz? Co za kram!
Jak męskości dowieść swej?
Konia dajcie! Hejże hej!
olśnił go przewrotny plan
i ekstazy objął stan
Zło on zwalczać będzie wnet
bić demona: wet za wet!
Piana w ustach, wzrok szalony
żołdak to niezastąpiony

Trupom stygnąć nie pozwala
krew ich puszczać bardzo stara
Wtedy znowu w nim się budzi – koniec.


Jermaine de Coubertine, Dominante.
"Kiedyś obudzicie się ze zdziwieniem, że dymają was z każdej strony na zmiany. Raz dobre, raz lepsze".
Awatar użytkownika
Jankoś
Boski Arcyrozjebca +k1200
Boski Arcyrozjebca +k1200
Posty: 5228
Rejestracja: 16 maja 2008, 12:31
Lokalizacja: Rawa Mazowiecka
Kontakt:

Re: Kwiatki z Sesji

Post autor: Jankoś »

Sesja w Siódme Morze, 18.07.2013
MG – Lemek (który, jak zwykle bardzo nie chciał prowadzić 7th sea, i któremu jak zwykle poszło to super :) )
Pani Kapitan, Elizabeth Hunningham – Ania
Bosman, Borys Niedźwiedź Michaiłow – Gary
Działomistrz, Steven McCallister – Jankoś


Nadmienić należy, że pani kapitan nominację kapitańską dostała z powodu ojca – admirała, a sama ma 21 lat zaledwie i całą wiedzę o tym jak kierować okrętem czerpała do tej pory z książek. Za to pozostała dwójka to stare wygi morskie, co to niejedną syrenę już chędożyli, a przydział na ten statek dostali z powodu ostatnich, dość poważnych „błędów w sztuce”.
Pani Hunningham o nominacji dowiedziała się podczas hasania w ogrodzie, gdzie dzielnie pokonywała i skazywała na śmierć kolejne... kury.
Już miała kolejną skazać na los kolacji, gdy zauważyła lokaja.
Z pełną godnością rzecze więc do kury:
Czekaj tu na mnie, zaraz wrócę i dokończę egzekucję....

Od tego momentu kury towarzyszyły nam do końca sesji :)

Okazało się, że tatuś bardzo kocha swoją córeczkę, albowiem naszym statkiem okazał się statek eksperymentalny, jedyny na świecie liniowiec na 600 ludzi załogi....
Po jakimś czasie od wypłynięcia, aby podnieść morale licznej załogi, pani Kapitan postanowiła zorganizować triatlon okrętowy, w którym do wygrania byłby puchar im. Kapitan Hunningham. Konkurencje, które wymyśliła:
konkurs piosenki żeglarskiej, konkurs wspinania się po linie oraz konkurs... łapania kury po pokładzie....
Pan Bosman niestety nie miał na tyle jaj, aby to zorganizować i zdołał jakoś przekonać kapitan o porzuceniu ostatniego pomysłu.
Jednak, po kolejnym numerze odwalonym przez marynarzy, stwierdził, że to co pani kapitan uznała za pomysł na konkurs, jest doskonałym pomysłem na ukaranie załogi, i sam wypuścił wszystkie kury każąc je marynarzom łapać.
Następnego dnia pani kapitan dostaje raport:
Załoga ma koszmary w związku z kurami.

Na pełnym morzu będąc, dostrzegliśmy statek handlowy należący do Castilii, z którą aktualnie jesteśmy w stanie wojny. Pani Kapitan postanowiła więc wykazać się i kazała statek zatopić, a dobra ukraść.
Bitwa trwa, pokazują się dwie fregaty, które najwyraźniej były obstawą handlówki.
Walczymy więc z trzema statkami, dodatkowo okazało się, że część beczek nie zawiera prochu, a saletrę, więc bitwa wygląda coraz gorzej dla nas. Zdesperowany Bosman rozkazuje:
przygotować kury do desantu!

Bitwę w końcu wygraliśmy, aczkolwiek wrogie fregaty zdołały zniszczyć nasze koło sterowe.
Rezolutna pani kapitan przywołuje więc okrętowego cieślę i rozkazuje mu:
Zbuduj mi koło sterowe!

Plądrując handlowy, załoga dowiedziała się o „złotej flocie”, która będzie przepływać w tym miejscu wracając z Nowego Świata za paręnaście dni.
Pani kapitan zwołuje więc zebranie na szczycie, gdzie ogłasza swój genialny plan:
Naprawiamy statek handlowy, oddając im nasze żagle, a z jedwabiu, który znajdował się na handlowym, szyjemy nowe żagle dla nas (czyniąc nasz statek chyba najdroższym statkiem świata) .......
Na co odzywa się Ochmistrz, głośno mówiąc to co wszyscy obecni myślą:
Z całym szacunkiem pani Kapitan, ale pani chyba zwariowała!
Panie Ochmistrzu, czy ma Pan dzieci? – całkowicie poważnie odpowiada na zarzut Kapitan.

W końcu pani Kapitan zdołała przekonać resztę do swojego pomysłu zaatakowania w dwa statki ( w tym jeden handlowy) całej floty. Jedyny komentarz, na jaki było stać Bosmana:
Jak to mówią u nas w Usurii, kurka wodna. - sprawiając, że temat kur znów został temat nr 1 sesji...

Źródło forum Feniksów.
"Rava urbs mea,societas "Secures" vita mea"

Dajcie żyć po swojemu - grzesznemu,
A i świętym żyć będzie przyjemniej!
ODPOWIEDZ