Ach to jest materiał na książkę! 13 lat w służbie Karla-Franza, jakże piękne były to lata.
Pamiętam jakby to było wczoraj, moją pierwszą podróż po Starym Świecie kiedy to nieświadomy strasznych wydarzeń mających się tam rozegrać zawitałem do Frugelhoffen. Wciąż w moim umyśle na zawsze pozostaną słowa
"Jestem narzędziem zemsty, o której marzysz, Hetnrichu Kemmler Jestem twym najgorętszym pragnieniem Chcesz być potężny? Chcesz nareszcie zostać pomszczony".
Pamiętam gdy po raz pierwszy wstąpiłem do Domu Alvina i na przeklęty statek o nazwie Szept. I powrót do domu Alvina też pamiętam, choć już w innym wcieleniu, innym życiu.
Pamiętam moje pierwsze kroki po Orkusie Wielkim, niezmierzone podziemne labirynty i przygody, po których niektórzy z nas bali się sami wracać do domu. Sam się bałem.
Pamiętam jak sam zacząłem bawić się w opowiadacza, kreatora światów. Jak prowadziłem moją pierwszą drużynę po bezdrożach Śródziemia.
Pamiętam też gdy po raz pierwszy postawiłem swoją stopę na zniszczonej Pogromem ziemi Barsawii. Z prawdziwym wzruszeniem wspominam przygody Verminasa i początki osławionej Margarowni. Z moich podróży po Barsawii najbardziej jednak pamiętam tą z opowiadaniem historii w leżu smoka i tą, w której dzięki mojemu poświęceniu się dane mi było uratować drużynę zamieniając się w smoka. I powrót Verminasa z krainy umarłych. Za te momenty dziękuję Hubercie - to był RPGowy majstersztyk możliwy dzięki Twojej empatii.
Nadeszły wreszcie Toporiady - z nich pamiętam wiele, okazuje się, że warto czekać cały rok gdyż wtedy gra się najlepsze sesje w owym roku właśnie. Na wspomnienie świetnej krasnoludzko-wiedźmińskiej komedii, którą prowadziłem, a w zasadzie, w której starałem się nie przeszkadzać zanadto graczom, wciąż mi się robi wesoło. Dwie wspaniałe sesje u Sąsiada, dzięki którym poznałem zupełnie nowy świat Tir Na Danu oraz zdobyłem laur najlepszego gracza. Multisesja w WFRP z roku 2007 - chylę czoła przed moimi MG "eksperyment nie był do końca nieudany" - natomiast zakończenie to było coś niepowtarzalnego - dostać oklaski jako MG i naprawdę wzruszyć kilka osób, to już prawie sztuka.
A potem niesamowita sesja z udziałem Jankosia, Mardocka i Prozaka w mój chory storytelling oraz jej powtórka na Toporiadzie 2008 - niemalże równie dobra.
I jeszcze na koniec moje sesje u Tatarów, podczas których wcielałem się w Antonia Deluppiego - bardzo miłe, wesołe wspomnienie.
Za wszystko powyższe dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział a w szczególności Piotrowi "Pickowi" Gołce - temu który mnie rozdziewiczył i sprowadził na złą drogę.
Edit: Jak temat się rozwinie to przedstawię te historie bardziej szczegółowo, na razie, cóż, posłucham innych.