Sprawa ma dwa aspekty: jeden dotyczący graczy ,a drugi MG.
Rozpocznę od graczy.
Co sądzicie o wcielaniu się graczy w postaci innej płci niż ich własna.
Ja osobiście nie mogę tego strawić, moja wyobraźnie nie jest w stanie przeskoczyć tj bariery. Drażni mnie to w równym stopniu gdy jestem MG jak i współgraczem.
Jedynym chlubnym wyjątkiem był Kraszan ,który niesamowicie wczuł się w rolę rozkapryszonej Elfki w Earthdawn.
Problem MG polega na odgrywaniu BN płci przeciwnej. Czy macie jakiś pomysł żeby sceny choćby flirtu nie wywoływały salw śmiechu kiedy odgrywają je MG i gracz tej samej płci?
Jedynym sposobem jaki mi przychodzi do głowy to zaangażowanie graczki na chwilę rolę BN ,ale to dział tylko w przypadku mało istotnego Bn ,.który nie musi posiadać ważnych dla sesji informacji.Poza tym nie zawsze są graczki na sesji.
Płeć gracza, a płeć postaci
- Jankoś
- Boski Arcyrozjebca +k1200
- Posty: 5242
- Rejestracja: 16 maja 2008, 12:31
- Lokalizacja: Rawa Mazowiecka
- Kontakt:
Płeć gracza, a płeć postaci
"Rava urbs mea,societas "Secures" vita mea"
Dajcie żyć po swojemu - grzesznemu,
A i świętym żyć będzie przyjemniej!
Dajcie żyć po swojemu - grzesznemu,
A i świętym żyć będzie przyjemniej!
- ^sadam
- Katowski No. 666
- Posty: 795
- Rejestracja: 05 wrz 2008, 15:20
- Lokalizacja: Ułan Bator!
- Kontakt:
Re: Płeć gracza, a płeć postaci
Również nie mogę tego zdzierżyć, a mam z tym akurat do czynienia na sesjach Fallouta - Slavus gra kobietą i co rusz się każdy myli i źle odmienia czasowniki mówiąc do niego.. tfu.. do niej . Poza tym, nie każdy gracz potrafi odgrywać kobietę, niektórzy nawet nie starają się zmienić tonu/barwy głosu. Nie mówię już o skrzeczeniu piskliwym głosikiem przez całą sesję, bo to by mogło być męczące, ale chociaż tak zmieniać styl wypowiedzi, żeby inni gracze nie mieli wątpliwości, że w danym momencie gracz mówi jako postać, a nie jako on sam. Ww. Slavus gra kobietą tylko dlatego, że jako kobieta ma jakiegoś skilla powodującego, że zadaje więcej obrażeń przeciwnikom płci męskiej... Ale to już pomijam.
Sądzę, żeby takie coś miało sens, gracz musi potrafić się na prawdę potrafić wczuć w kobietę. Ewentualnie powinien posiadać naturalne predyspozycje, np. Ryjek (ew. jakiś homoseksualista czy piękny bishonen) albo mieć ogromne doświadczenie z kobietami i znać ich psychikę, zachowania. U Kraszana raczej obstawiałbym to drugie . Myślę, że nic złego nie ma w takim zjawisku. Ileż można grać potężnymi i spoconymi wojownikami czy zapyziałymi magami? Zamiast grać tym, kim by się chciało być lub postacią podobną charakterem do gracza (takie dwie szkoły tworzenia i prowadzenia BG) można zagrać wymarzoną kobietą, taką z którą chciało by się BYĆ, chociaż by przez jedną noc (albo być W niej ), zagrać swoim ideałem kobiety .
Z drugiej strony, co sądzicie o kobietach grających postaciami męskimi? Bo i z takim się spotkałem .
Sądzę, żeby takie coś miało sens, gracz musi potrafić się na prawdę potrafić wczuć w kobietę. Ewentualnie powinien posiadać naturalne predyspozycje, np. Ryjek (ew. jakiś homoseksualista czy piękny bishonen) albo mieć ogromne doświadczenie z kobietami i znać ich psychikę, zachowania. U Kraszana raczej obstawiałbym to drugie . Myślę, że nic złego nie ma w takim zjawisku. Ileż można grać potężnymi i spoconymi wojownikami czy zapyziałymi magami? Zamiast grać tym, kim by się chciało być lub postacią podobną charakterem do gracza (takie dwie szkoły tworzenia i prowadzenia BG) można zagrać wymarzoną kobietą, taką z którą chciało by się BYĆ, chociaż by przez jedną noc (albo być W niej ), zagrać swoim ideałem kobiety .
Z drugiej strony, co sądzicie o kobietach grających postaciami męskimi? Bo i z takim się spotkałem .
Re: Płeć gracza, a płeć postaci
Tadaaaam, i tu widzisz, czemu w mojej przygodzie interaktowaliście z taką ilością kobiet. Są dla mnie, hm, naturalne do odegrania, czy to wściekła Sarah, rozkapryszona Gloria czy też słodziutka Wendy ("przepraszam, że nie dałam rady dziś przyjść..." ).
Chyba najciężej było mi pokonać tę barierę w czasie jednej sesji. Warhammer, Bretonnia, jakiś opuszczony pałacyk. I ja, paskudna paskuda, co to pod faceta się podszywa. Niby założenie proste, ale... cholera, co chwila było 'ej, laska, Teo tak mówi czy Ty, bo nie wiemy, czy już oskarżać o podszywanie się pod herbowego szlachcica czy jeszcze nie?'.
Jak dla mnie - jak odpowiedziałam w wątku z pytaniem o wskrzeszanie postaci: można grać, ale póki się ją (postać) czuje. Reszta jest kwestią warsztatu mg/gracza czy jego zaangażowaniem w przygodę. A zsumowane potrafi dać zabójczy efekt. Znaczy, dobry ^^
Lubię grać postaciami męskimi. Po prostu. Lubię ich tworzyć. Bawić się nimi, sprawiać, by nabierali barwy i stawali się żywymi postaciami. W jednej kampanii, którą wciąż prowadzę, najbardziej żywy jest facet imieniem '9'. Był 9 w kolejce do zmiany w ducha i kilku innych równie przyjemnych rzeczy. I przy nim, co dziwne, ani razu się nie pomyliłam z końcówką.
Co do biseksualistów i innych takich - wystarczy dobry obserwator. Chcesz odegrać czirliderkę z pomponami i pstro w głowie? Pomyśl. Przypomnij sobie te tony filmów, w których laski skakały z nimi (pomponami) i niech wróci do ciebie, co wykrzykiwały na meczach czy też do swoich brzydszych koleżanek w miliardach seriali/filmów/innych. Mg według mnie to taki kameleon, który musi umieć wejść graczom do głowy i wiedzieć, jak ich postacie zareagują. A żeby postacie zareagowały, trzeba im 'piaskownicy': utworzonego przez nas środowiska, w które ich wsadzamy i mówimy, by grali. Nie ma prostszej metody na sandbox niż wcale proste przycupnięcie czy to w metrze, na murku przy ruchliwych ulicach i postaranie się wyłapania tych npców, których nam trzeba. Niektórych bierze się z normalnego otoczenia, innych skądinąd. Ale zawsze trzeba umieć właśnie wejść im w głowę, żeby nie palnąć głupstwa - choćby i w postaci złej końcówki czy innego tonu. Jeśli nie wczuwasz się w postać, którą npcujesz, staje się sztuczna i graczom zgrzyta, choćbyś miał piękny wykaz danych im do przekazania.
Najprostsze do odgrywania są dzieci (tak, tak, Charlie, Jankosiu ), które poniekąd są z zasady bezpłciowe. Im jak się wymsknie 'poszłem' czy 'przyszedłam' to każdy starszy przymknie oko, poklepie po głowie, poprawi.
Chyba najciężej było mi pokonać tę barierę w czasie jednej sesji. Warhammer, Bretonnia, jakiś opuszczony pałacyk. I ja, paskudna paskuda, co to pod faceta się podszywa. Niby założenie proste, ale... cholera, co chwila było 'ej, laska, Teo tak mówi czy Ty, bo nie wiemy, czy już oskarżać o podszywanie się pod herbowego szlachcica czy jeszcze nie?'.
Jak dla mnie - jak odpowiedziałam w wątku z pytaniem o wskrzeszanie postaci: można grać, ale póki się ją (postać) czuje. Reszta jest kwestią warsztatu mg/gracza czy jego zaangażowaniem w przygodę. A zsumowane potrafi dać zabójczy efekt. Znaczy, dobry ^^
Lubię grać postaciami męskimi. Po prostu. Lubię ich tworzyć. Bawić się nimi, sprawiać, by nabierali barwy i stawali się żywymi postaciami. W jednej kampanii, którą wciąż prowadzę, najbardziej żywy jest facet imieniem '9'. Był 9 w kolejce do zmiany w ducha i kilku innych równie przyjemnych rzeczy. I przy nim, co dziwne, ani razu się nie pomyliłam z końcówką.
Co do biseksualistów i innych takich - wystarczy dobry obserwator. Chcesz odegrać czirliderkę z pomponami i pstro w głowie? Pomyśl. Przypomnij sobie te tony filmów, w których laski skakały z nimi (pomponami) i niech wróci do ciebie, co wykrzykiwały na meczach czy też do swoich brzydszych koleżanek w miliardach seriali/filmów/innych. Mg według mnie to taki kameleon, który musi umieć wejść graczom do głowy i wiedzieć, jak ich postacie zareagują. A żeby postacie zareagowały, trzeba im 'piaskownicy': utworzonego przez nas środowiska, w które ich wsadzamy i mówimy, by grali. Nie ma prostszej metody na sandbox niż wcale proste przycupnięcie czy to w metrze, na murku przy ruchliwych ulicach i postaranie się wyłapania tych npców, których nam trzeba. Niektórych bierze się z normalnego otoczenia, innych skądinąd. Ale zawsze trzeba umieć właśnie wejść im w głowę, żeby nie palnąć głupstwa - choćby i w postaci złej końcówki czy innego tonu. Jeśli nie wczuwasz się w postać, którą npcujesz, staje się sztuczna i graczom zgrzyta, choćbyś miał piękny wykaz danych im do przekazania.
Najprostsze do odgrywania są dzieci (tak, tak, Charlie, Jankosiu ), które poniekąd są z zasady bezpłciowe. Im jak się wymsknie 'poszłem' czy 'przyszedłam' to każdy starszy przymknie oko, poklepie po głowie, poprawi.
Mmmm...
Re: Płeć gracza, a płeć postaci
Miałem gracza, który uwielbiał wcielać się w kobiety. Miał chyba taką manię. Odgrywał zawsze lesbijkę, co trochę pomagało mu w odegraniu postaci. Ale po przerzuceniu się z DnD na Neuroshimę odgrywanie kobiet u tego gracza zakończyło się. Sam zresztą go o to poprosiłem, bo kobiety w Neuro by zwyczajnie nie potrafił odegrać, albo reszta graczy by nie wytrzymałą ze śmiechu. Ogólnie jestem sceptycznie nastawiony do odgrywania przez graczy postaci innej płci niż własna. Wymagałoby to jak już Sadam zresztą napisał znać psychikę i ich zachowanie, a także spory dystans do własnej płci
A MG ? Tutaj już trzeba się wysilić, modulacja głosu pomaga. Wystrzegam się odgrywania kobiety "ciałem". Przeważnie wywołuje to salwy śmiechu, raczej opisuję to co postać robi, a że graczy mam całkiem niezłych (cudowni nie są, ja zresztą też nie jestem najlepszym MG) więc bez problemu potrafią sobie to wyobrazić. Problem delikatnie mówiąc znika.
A MG ? Tutaj już trzeba się wysilić, modulacja głosu pomaga. Wystrzegam się odgrywania kobiety "ciałem". Przeważnie wywołuje to salwy śmiechu, raczej opisuję to co postać robi, a że graczy mam całkiem niezłych (cudowni nie są, ja zresztą też nie jestem najlepszym MG) więc bez problemu potrafią sobie to wyobrazić. Problem delikatnie mówiąc znika.