Już myślałem, że ja jako jedyny skrytykuję nieco organizację Toporiady 2oo7. Całe szczęście, że inni też widzą
"-" i uniknę linczu.
Toporiadę podsumuję w dwóch aspektach - organizacyjnym i programowym.
W tym pierwszym, organizatorzy dali dużą plamę. Już na samym początku, jak tylko zdążyłem przyjechać padło dziwne i załamujące wytłumaczenie się organizatora z powodu braku identyfikatora dla mojej dziewczyny - ".. a dla Ciebie nie mamy identyfikatora bo Tęcza nic nie mówił, że przyjedziesz." Beznadziejne wytłumaczenie, zwłaszcza że wspomniane było o tym kilka razy i na kilka sposobów. Można powiedzieć, że identyfikator - taka mała pierdółka - a jednak cieszy.
Otrzymaliśmy też "informator konwentowy", a w nim trochę inny plan niż na stronce Toporiady, mówi się trudno, czasami i tak się zdarza. Zaczniemy godzinę później. Na nic jednak był informator skoro chyba nic nie zaczynało się o zaplanowanej porze, a od świtu do popołudnia konwent był pozostawiony samemu sobie.
Jest agregat, ale nie ma prądu. Kraszan już wyjaśnił dlaczego - brak okablowania. Myślę, że można było by w tej kwestii poprosić każdego uczestnika o zabranie ze sobą dodatkowo przedłużacza + najprostszej lampki. Na tyle osób co było, udało by się okablować wszystkie namioty. Nie ma prądu, a gdzie świeczki??? W piątek mam prowadzić, rozłożyłem się w jednym z namiotów, a światła i świec jak nie było tak nie ma. I trochę na nie poczekaliśmy. Cóż, nawet jeśli by był agregat, świece powinny być pod dostatkiem, a nie kołowane na ostatnią chwilę. W tym momencie pragnę podziękować Ślimakowi za pożyczenie małej lampki, naprawdę się przydała. Zaczynam więc prowadzić... ale o tym później.
Nastaje sobotni ranek, fajna sielanka i nawet mogłem oddać się swym kulinarnym zapędom. Po śniadanku szukam organizatora - nie ma. Pytam się więc, w pewnej sprawie jednej z osób, która na stronce toporiady wymieniona jest jako "koordynator". Odpowiedź - nie wiem. Pytam się innego koordynatora - ja się tym nie zajmuję. W efekcie wszystko wskazywało by pytać Pana "J", którego niestety nie było. Po co więc do cholery są koordynatorzy?
Jedną z atrakcji sobotniego dnia miała być wielka bitwa figurkowa połączonych sił elfów i krasnoludów przeciwko armii Bretoni i Chaosu. Postarałem się o dogodne miejsce w leśniczówce by to zobaczyć i co się okazało - nie dotarła armia Bretoni. Dlaczego? Wiecie kogo zapytać.
Sobotnie popołudnie mija jednak przyjemnie i dość ciekawie, ale o tym później.
Przyszedł czas sesji, wreszcie sobie zagram. Udało mi się zapisać do Sąsiada na Poza Czasem. Później zacząłem tego żałować, ale nie z powodu MG czy graczy, w żadnym wypadku! Już na wstępie dowiaduje się, że sesja zostanie opóźniona, bo trzeba jechać po zakupy i ma to potrwać nie dłużej niż 30 minut, cóż zdarza się, poczekam. Czekam, czekam, idę posłuchać jak sobie inni grają. Snuje się z jednego namiotu pod drugi i powoli zazdroszczę innym, że już grają. Wracam do namiotu, w którym mamy grać - pustka. Siedzę, przyglądam się płomieni świec, cisza, postanawiam się chwilę zdrzemnąć i przybijam głowę o blat stołu... Nie wiem jak długo spałem, ale budzi mnie ktoś świecąc latarką po oczach. Nie wiem kto to był, bo miałem jasność w oczach i byłem zaspany. Ale ten ktoś miał szczęście, że byłem już w cywilnych ciuchach, bo w innym wypadku zdzielił bym mu buzdyganem przez ten głupi łeb, a z krócicy zaświecił bym ogniem prosto w oczy, może by się oduczył takiego budzenia! Zjawia się wreszcie MG i pozostali gracze. Najpierw przenosiny z pod namiotu na ławeczkę przy ognisku, później do leśniczówki. Po wprowadzeniu, zrobieniu postaci nareszcie zaczynam grać! Jest już jednak tak późno, że jedyna moja myśl, to co zrobić by nie zasnąć. Wstaje, chodzę, dorzucam do kominka, wyglądam przez okno, ale ledwo się trzymam. Kiedy już udało mi się rozegrać. Przychodzą dwie niewiasty, rzucają jakąś gadkę o ognisku, integracji itp. Ale to jest tylko przykrywka bo trzeba jechać po alkohol. Sesja zostaje przerwana. Ze świadomością rezygnuję z dalszej gry, po prostu nie wyrobił bym więcej. Jestem już tak wycięczony, że kładę się spać. Może, gdybyśmy ciągnęli sesję bez przerwy wytrwał bym jakoś do końca.
O samej sesji...
Chciałem zagrać w coś nowego, a jedyne wolne (7) miejsce, w systemie w którym nie grałem było w Poza Czasem u Sąsiada. Bardzo ciekawe i konkretne wprowadzenie z odrobiną niezrozumiałych dla mnie słów
Świat bez elfów, krasnoludów i chyba prostą mechaniką. Zapowiadało się naprawdę ciekawie, jednak nie dotrwałem do końca, mimo to dziękuje za wspólną grę. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze kiedyś w to zagrać.
W niedzielę rano zobaczyłem jeden wielki chlew jaki pozostał po integracyjnym ognisku i odechciało mi się przygotować śniadanko na swój sposób. Potem musiałem niestety uciekać, czego bardzo żałuję.
Podsumowując organizację, Panowie i Panie z Toporów. Jest Was naprawdę dużo i macie wiele możliwości, ale do Cholery Jasnej
OGARNIJCIE SIĘ !!!
Program Toporiady był naprawdę rewelacyjny i powiem to raz jeszcze - żałuję, że nie byłem od samego początku do końca. Wstęp w wykonaniu Tatarów był super zabawny i z pomysłem. Mnogość prelekcji i konkursów po prostu powala. Szkoda, że minęły mnie prelekcje na których koniecznie chciałem być, czyli "o strojach i biżuterii" oraz "za rawskim murem". Z konkursów widziałem tylko krasnoludzki i był zajebisty. Jeśli Hobbicki i Elficki utrzymane były w podobnym stylu, to znowu mam czego żałować.
Bardzo ciekawym i interesującym elementem był pokaz Pierwszej Pomocy przez Jankesa.
Cholernie podoba mi się też samo miejsce - leśniczówka i teren w okół z wiecznym ogniem i grillem, przy którym mogłem sprawdzić swoje umiejętności kulinarne. Dzięki Toporiadzie miałem wreszcie możliwość spotkać starych i dobrych znajomych z przed lat
by Dziadek.
Krótko mówiąc, trzymajcie się takiego programu i rozwijajcie go!
Trochę samo krytyki.
Moje prowadzenie w Dzikie Pola - po prostu przegiąłem, wielki niewypał. Może i scenariusz był dobry, ale nie do poprowadzenia na Toporiadzie. Za bardzo nastawiłem się na super klimatyczną sesję, która mogła by wypalić ale wśród graczy, którzy mieli już do czynienia z DP. Dotarło do mnie, że nie wszyscy tak jak ja interesują się XVII w. Rzeczpospolitą, a świat Dzikich Pól jest po prostu im obcy. Co z tego, że ubrałem się w żupan, futrzaną czapę, za paskiem miałem buzdygan, krócicę i częstowałem miodem, skoro gracze nie rozumieli mnie. W sesji brał udział Orsi, który gra w DP i miał trochę pomóc nowym graczom. Obawiam się jednak, że miało to odwrotny skutek, bo nowi gracze tak naprawdę chyba nie wiedzieli jak mają odgrywać swe postacie, a gra Orsiego mogła ich krępować. I z tym ruskim językiem, też przegiąłem. Najgorsze było jednak to, że nie wytrzymałem na własnej sesji i ją przed czasem zakończyłem. Nie nadaje się już do nocnego grania, ta Toporiada to potwierdziła po dwakroć.
Mimo to podziwiam odwagę mych graczy i zdecydowanie się na grę w Dzikie Pola. Byliście świetni - to ja nawaliłem. Respekt dla Rijela, Human-Tent`a, Owena i Orsiego - jesteście WIELCY!
Kolejna wpadka to nasz pokaz. Daliśmy ciała i nie ma co dyskutować. Dla mnie osobiście był to jeden z gorszych pokazów jakie dałem w historii BHZR. Dlaczego tak wyszło, to już nasza wewnętrzna sprawa, której nie ma sensu tutaj rozwodzić. Jeśli kogoś to interesuje, to chętnie wyjaśnie przy którymś z po konwentowych spotkań.
To już wszystko z mych wrażeń i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że lepiej wspominam Toporiadę 2oo5.
Chciał bym podziękować wszystkim z którymi grałem i tym, którzy grali u mnie.
Ślimakowi za pożyczenie lampeczki i Kraszanowi za drobny upominek.
Rudowłosemu Ogranicznikowi Czasowemu, że tak bardzo mnie nie ograniczał.
i wszystkich, których poznałem.
tęcza
(senior)
p.s. Zanim ktoś, będzie mi zarzucał że jestem #*!@#? i co ja mogę wiedzieć o organizacji. To wiedz, że wiem co znaczy organizowanie takich imprez, bo już za 2 tygodnie i mnie to czeka.