Hehe, pewnie
Jak masz czas, chęć i pałętasz się w okolicach Warszawy to może, może, jak doszlifuję bycie MGiekiem...
Rokea w ogóle są nieco... specyficzni. Woda jest ich, nawet Wilki nie mogą się tam zapuszczać, jeśli Rekinki mają taki kaprys (pięknie rozszarpana 2 z nich przez ledwie grupkę złych mmm... wodnych ludków^^). Ciekawe byłoby wprowadzenie ich jak mówisz, do nieco turtlowatych kanałów - ja wiem, to też woda? A nuż chcą oczyścić miasto z zanieczyszczeń? - i skonfrontowanie ich nieco 'forfunowo' właśnie z Ratkinem (a kimże innym jest mistrz turtlów jak nie Szczurołakiem chemicznie uwięzionym przez Pentex w formie półszczurzo-crinowej?) i jego zgrają równie odjechanych... żółwiołaków.
Genialny pomysł, i for fun i jako psychodela - znajdź graczy i jak mówię, prowadzę:D
Jak się przyjrzeć Pentexowi to da się z nim wiele ciekawych opcji zrobić. Uwielbiam zabawę Fomorkami (to poniekąd duchy danych czynności, stanów umysłu i ciała, ale uwięzione w ludzkiej formie i wykorzystywane przez megakorporację - haha, Pentex* rządzi!:D), wszelkimi używkami dla zwierzołaków (tak, tak, dane żarcie/dragi/picie/etc ma wpływ na zwierzaki - i to zupełnie inny niźli dla ludzi!) czy choćby samym Pentexem, który pierze ludzi i im mózgi. Sam świat wykreowany przez White Wolfa dla Wilkołaka jest tak rozległy i rozbudowany pod kątem i opisów i samych pomysłów, że czasem sesji aż nie starcza na wykorzystanie wszystkiego, co wydawnictwo daje MGiekom i graczom do łapek.
[I ja tu mówię wyłącznie o oWoDzie, nowy WoD jest... dziwny i jeszcze go usiłuję niewielkim, króliczym rozumkiem pojąć.]
* - moim ulubieńcem jest fomor internetowy, koleś, który żyje internetem. Dosłownie. Od siedzenia przed kompem ma wielgachne oczy i cholernie długie palce. Blady jak ściana nic nie je, nie pije (nie, fomorki nie muszą - Pentex zmienia ich mimowolnie tak, że przestają być ludźmi) i kiedy tylko oderwie się go od kompa albo wystraszy drze się tak, że syreny alarmowe to przy tym pryszcz. Tak, lepiej go zostawić w jego własnym świecie...
White Wolf nie oszczędził nikogo - w swoim świecie stworzył również wytwórnię książek RPG (Black Dog, hehe), która jednak nie produkuje książek apropos łaków ani wampirów, więc to marna pociecha... choć, z drugiej strony, fabryka fomorów - stworzeń, które grzecznie i nieomal potulnie działają dla Pentexu. A jeśli nie, do piachu i won, stworzyć nowe.
(Jakoś na cholernie długo utkwił mi ten obrazek w pamięci
)
Megakorporacja ma pod sobą multum, multum rzeczy - a wszystko to działa na szkodę środowisku i Wilkom (+innym łakom), które usiłują za wszelką cenę zniszczyć Pentex pod każdą postacią.
Mamy tak więc Endron, który zasila ropa naftowa i inne paliwa, które są szkodliwe dla świata (etc, etc), a miejscami, gdzie dochodzi do wyjątkowych wyniszczeń na pomoc światu przychodzi... Endron właśnie mówiąc, że 'nienietoniemypszepanów!' i grzecznie ratując kaczusię na pokaz, że to serio nie oni. Uh, zmora jak mało która.
Dalej? Magadon, świat używek i leków. Chudnij, uzależniaj się od leków! Wyzdrowiejesz, na pewno! Ale wydasz na nas fortunę i znajdziemy sposób, byś stał się
stałym klientem...
Hah, później mamy coś, co zaboli chyba każdego. Wytwórnie piw wszelakich, King Breweries & Distilleries. Pij na umór, ile wlezie, wyniszcz organizm... mrr. A później prosto do Magadonu i żyj dla nas, głupi konsumencie!
Następnie mamy chyba mojego ulubieńca - Avalon. Haaah, producent zabawek i gier dla dzieci i nie tylko. Lalki barbie (anoreksje - ja muszę być jak ona!), wszelkie inne prania mózgu...
Taak, Avalon jest słodki. Uzależniaj już dzieci od Pentexu...
Później kolejny ulubieniec, Tellus. Zabija sama myśl o tym obecnie. Producent gier komputerowych i uzależniacz no.1. Patrz - mój ukochany fomorek już wcześniej wspomniany.
Black Dog Game Factory. Super, odlot. RPeGi też są złe i mroczne... - patrz wcześniejszy rysunek.
Tak więc - najlepiej zakopać się w buszu, zerwać więzi z kompem i innymi takimi i mieć nadzieję, że to ma sens, bardzo głęboki...
I taki jest zamysł samej gry w Wilka - Pentex fu, my super. Odlot.
Na szczęście (?) już sama Gaja zauważyła, że świat się niszczy a wojny Wilkołaków (stare dzieje, walka o władzę - a o co innego?) wkurzyły ją na maxa. Przeszła się więc po cmentarzysku, pobojowisku po walkach wilków i wskrzesiła Wilczki tworząc nowy tribe - ambitnie nazwany Dziećmi Gai. I tak wyglądają oni jak łaciate krowy (ok, nie wszyscy, ale sporo), i, np, chodzą po elektrowniach atomowych i... wciągają wszystko co złe (Pentexowe) w siebie jak jakieś magnesy i chodzą po świecie szerząc misję naprawy świata. Taa, odlot.
(czekaj, czekaj, skąd my to znamy...?)
Ah! I nie zapominaj, że jak jesteś już -łakiem, nienawidzisz nieomal wszystkich innych. Odpadają znajomi fomorzy, wampiry (bo nie są żywe, sic!), demony,... wszystko. A jak pojawi się na horyzoncie jakiś ludź idący do Twojego caernu nie krępuj się, rozwlecz jego flaki po okolicy. Wszystko w ochronie braci i Gai. Chrzanić układy (bo ich nie dotrzymają a Ty się bratasz z wrogiem! I stajesz się
tym złym!), wszelkie umowy, długi życia itp. Stajecie po dwu stronach barykady i niech się dzieje wola Nieba... nie, to też nie to. Bądź grzeczny i mieszkaj w buszu, nie myśl. To tu boli.
Oczywiście są miejsca na personal drama, a jak. 'Jeśli wysadzę tę elektrownię to zniszczę piękną okolicę... Ah! Muszę się tam zakraść i znaleźć jakiś inny sposób, by to wyłączyć!' I koniec (z grubsza i sporo generalizując). Wszystko zależy od MGieka, ale jak dla mnie - najwięcej jest jej przy młodziutkich wilczkach ('o, w mordę, co się ze mną dzieje?!', 'Umbra? Jaka Umbra? Aaaaaa! To się rusza!! Gdzie ja jestem?!?' - ta, cytaty z sesji, podczas której graliśmy zupełnymi świeżaczkami). Im wilk starszy tym mniej dramy i 'hm, ok, dbam o środowisko, jestem tego częścią, ale... co dalej?'... Nie mówię, że jest konieczna, ale coraz starsze wilki (i nie tylko) popadają w schemat: 'ratuję środowisko->jee, uratowałem środowisko i żyję, haha, nie dorwaliście mnie!' I tak w kółko. Może się mylę, pewnie tak. Ale po prostu to właśnie widzę po starszych WoDowo Wilczych graczach. Zabić? Ok, przecież robię to dla Gai. Ale... hej? To człowiek... z bronią, ale może tylko stanął po złej stronie barykady? Nvm, to wciąż człowiek, ci, o których mieliśmy dbać! Bezrozumne dziecię Gai, więc zarazem nasz brat... (tu wilkołaki z plemienia Red Talonsów są w zupełności usprawiedliwione - ale one rodzą się wilkami i mają naturalną nienawiść do ludzi. Ale co z resztą?)
Oczywiście są buntownicy, wilkołaki chlejące piwsko i grzejące tyłki na kanapach przed teleturniejami (zgadnijmy, kto je produkuje... TAK! Brawo, zgadłeś. Pentex.) lub harleyowcy jeżdżący po rubieżach na wielkich motorach i prujący ku zachodzącemu słońcu. Oczywiście, że są. Po wielokroć ratowali tyłki wymuskanym i 'dobrym' Dzieciom Gai i zostali uznani za 'nieszkodliwych aż tak i raczej dobrych'. Glasswalkerzy (wybaczcie, Tubylcy Betonu brzmią idiotycznie
) przecież żyją w miastach, tam, gdzie właśnie Pentex i zła (a jak) Tkaczka (moja osobista ulubienica) najbardziej miesza i plącze swoje sieci zła (tak, tak, tak właśnie jest przedstawiana w podręcznikach). A jej macki nie sięgają tylko do... buszu i dzikich pól. I są uznawani za tych 'dobrych'... Miejscami więc gubimy sens i logikę (Glasswalkerzy uwielbiają technologię - dzieło zła wcielonego!), ale jest dobrze. Chyba.
Czy więc WoD jest taki super? Ciężko powiedzieć. Można oczywiście grać i 'dobrymi' i 'złymi', jednak takie szablonowanie jest cholernie głupie, a do tego w tym wypadku nas (poniekąd) zmusza White Wolf. Co prawda można grać fajnymi Tancerzami Czarnej Spirali (mrrr), być wilkołakiem i mieć uszka nietoperza lub śmierdzieć jak zeszłoroczne (wciąż nieprane) skarpetuchny byłego, ale dostaje się plakietkę 'tego złego'. Podobną akcję mieliśmy kiedyś na sesji - są wilkołaki, ratują nas z laboratoriów i wpada grupa innych wilków, ale czarnych. I słyszymy od MGieka, że to są
ci źli. Że WTF? Nie mówię tu o osobistym nastawieniu Mistrza a o tym, że do jasnej anielki... ja rozumiem, musimy zbawić świat, ratować planetę... No dobra, nie, nie rozumiem. Dzieci Gai zawsze były, są i będą dla mnie po prostu... doszufladkowaniem WoDowych stron w tym systemie. Ok, niech zagorzali ekolodzy nimi grają, ale bycie chodzącym radarem dla odpadów? Buee. Zbyt to 'dobre' i 'fajne'. Niech sobie będą, ja wiecznie będę Silver Fangiem...
Nowy Wilkołak mniej szufladkuje i dzieli na 'dobro' i na 'zło' - wilki i wampiry się już tak nie gryzą, złe jest głównie to, co chce Cię ubić i... chyba tyle. Oczywiście, są grupy 'my się zbuntujemy!' (The Pure? Niech ktoś przypomni, jakoś mi z łebka uciekło), którzy są czyści, uber, dobrzy. Ale w swoim mniemaniu, bo innych, nie należących do nich po prostu tępią. I to jest proste, fajne, logiczne. Ale tam tribe zmieniasz jak masz chęć, przemiana jest dziwna i nie tak ciekawie (jak dla mnie, to nie ocena obiektywna
) zrobiona, biegasz z uber maziakami na ciele jak się dla duchów zasłużysz... i nie ma rekoniłaków!
W ogóle wszystko sprowadzone do poziomu zapałki.
Wilkołaczy WoD więc taki mroczny? Może tak, może nie. Zależy, w co tam wdepniesz.
Jak jednak mają się do tego całego wywodu inne łaki? Cholernie podobnie. Albo 'dobzi' (ratują środowisko) albo 'źli' (niszczą środowisko choćby zabijając dobrych). Misiołaki wyginęły (niestety, wybiły je głupie wilkołaki podczas walk o władzę i obecnie jest ich ledwie kilka), są Indianami i siedzą po rezerwatach udając, że ich tam nie ma (a nuż ktoś tam nie sprawdzi?) Ale i tak nie chcielibyście zobaczyć złego miśka w akcji
. Hienołaki zamieszkują cholernie Dziki Zachód napadając na pociągi i patrolując spokojnie bezbrzeżne stepy. Smokołaki (
, nie pytaj) sobie są, mogąc zmienić się w dinozaury bądź... smoki. Ananasi (brr, nie cierpię pająków!) są... specyficzni. Dla przeciętnego czytacza aur jest wampirem, potrafi wgryzać się jak wampir, jest paskudnym pająkołakiem. I jest wszędzie i jest cholernie potężny. O, tak. Brrr. Nie wchodź takiemu w drogę, bo pewnikiem zginiesz. Bastet... ha, kotołaki są wszędzie i mają się super. Są nieomal równie rozbudowaną rasą co wilczki (tak, tak, dzielą się na lwy/pantery/etc, etc), są równie jak oni silne, po prostu uber wypaki i alternatywa dla pań (bez urazy), którym znudziło się grać wielkim futrzastym wilkiem (choć ja to osobiście uwielbiam). No i Ratkini. Szczurołaczki mieszkające w kanałach i innych zaułkach, jednak wciąż w miastach, wciąż jednak spoko... o ile jest dla Ciebie spoko patrzenie na wysokiego (wzrostu człowieka) szczura trzymającego w pazurkach np. karabin. I to... już dla mnie za dużo na raz.
Uf. Nie takie nie-wilkołakowe-łaki dziwne, na jakie wyglądają
[I taak, to jest moja skrótowa ocena WoDa i jego -łaków. Osobista, na maksa subiektywna, po czytaniu większości podręczników i graniu wielu sesji.]