Dies Irae

Gier wszelakich opisanie...
Awatar użytkownika
Rijel
Boski Arcyrozjebca +k1200
Boski Arcyrozjebca +k1200
Posty: 1611
Rejestracja: 16 maja 2008, 13:02
Lokalizacja: Wa-wa

Re: Dies Irae

Post autor: Rijel »

Sąsiad pisze:(...)Raz na jakiś czas musi pojawić się gigantyczny piankowy marynarzyk.(...)
Geniusz! :D
Gdy nadejdzie dzień sądu najładniejszy z najładniejszych przyzwie zapomnianych. W lewą dłoń weźmie on magiczne figury, w prawicy będzie dzierżył księgę złą i słowami swymi sprawi że klan bez nazwy z popiołów powstanie.
Awatar użytkownika
savarian
Postrach tajgi
Postrach tajgi
Posty: 288
Rejestracja: 30 maja 2008, 11:18
Lokalizacja: The BestOwo Skierkowo
Kontakt:

Re: Dies Irae

Post autor: savarian »

Kolejny kawałek materiału. Tym razem historia świata.
Historię mam spisaną w dwóch wersjach. Fabularyzowanej, którą zamieszczam poniżej i typowej, rzeczowej, tzw. RPGowego mięcha. Najprawdopodobniej obydwie znajda się w podręczniku.
I znów zwracam sie do Was z prośbą o napisanie kilku słów na temat tekstu. Czy nie jest przesadzony, infantylny, nielogiczny etc. Mi jako autorowi trudno spojrzeć na moje materiały z dystansem, a chce żeby były dobre.
Napiszę jeszcze, że poniższy opis w podręczniku będzie wkomponowany w layout jako "ręcznie pisany" tekst na pożółkłej kartce papieru. Taki klimatowy, dlatego też napisany jest w takiej a nie innej formie. Zastanawiam się jednak czy mimo tego nie jest "zbyt" klimatyczny. Czekam więc na Wasze opinie.

"Mój czas dobiega końca. Wiem to, gdyż nie pojmuję ziemskiego życia tak jak Ty.
Zanim odejdę, chcę jednak pozostawić Ci coś po sobie. Coś najcenniejszego co można dać drugiemu człowiekowi. Prawdę, która uczyni Cie wolnym.
Zapomnij więc o tym co wiesz lub co wydaj Ci się, że wiesz. Bo cały Twój świat to kłamstwo…

Archiwa kościoła zawsze pozostaną zamknięte. Skrawki informacji jakie posiadacie nie pozwolą Wam nigdy poznać całej prawdy. To zaś, co wiecie zaspokaja Waszą ciekawość, na razie... Zawsze bowiem przychodzi moment, w którym człowiek zaczyna zastanawiać się i pytać. Wam jednak nikt nie udziela odpowiedzi. Ty jako jeden z niewielu dowiesz się prawdy. Posłuchaj więc moich słów, lecz musisz wiedzieć, że będzie to opowieść zupełnie różniąca się od oszczerstw jakie Kościół Jedynego Boga wlewa w wasze dusze i umysły.

Niemal dwa tysiące lat temu, cztery tysiąclecia po tym jak Syn Człowieczy oddał za Was życie, w jednej kosmicznej chwili przestało istnieć to wszystko, co ludzie nazywali cywilizacją. Nie mogło być przypadkiem, że każdy ze znanych kataklizmów spadł na świat w tym samym czasie. I nie było. Lecz ludzie małej wiary nie dostrzegali w słowach proroków prawdy, gdy Ci ich ostrzegali. Kiedy zaczęli ją widzieć było już za późno.

Pierwsze rozbłysło słońce. Energią tysiąca gwiazd zalało ziemie. Nie paliło jej swymi promieniami lecz przeszyło falą, która w czasie jednego uderzenia serca zniszczyła omalże wszelkie wynalazki ludzi. Maszyny zatrzymywały się, miasta pogrążały w mroku, urządzania jakie teraz trudno byłoby Ci nawet sobie wyobrazić przestawały działać. Pojazdy stawały się niezdolne do ruchu, a ludzie stali się ślepi, głusi, niemi i bezradni. Chaos i anarchia ogarnęły wszystkie kraje. Mord, ogień i bezprawie szalały na ulicach pradawnych miast.
Tak rozpoczęła się Druga Bitwa…
Kiedy niebo rozbłysło warkoczami komet ludzie z trwogą patrzyli na nie, a gdy gwiazdy zaczęły spadać trwogę zastąpiło szaleństwo strachu. Siedem spadło gwiazd. Setki, tysiące, a może nawet miliony żywych istnień zostały zmiecione z powierzchni przez ogień i wodę. Oceany wystąpiły bowiem z brzegów, rzeki zalały miasta, ziemia i góry otworzyły się i wylały lawą. Chmury przysłoniły słonce na długi czas. Ludzie i zwierzęta umierali bezsilni.
Lecz wielka jest w Was chęć życia. Tak wyniszczeni, rozproszeni, nękani głodem i chorobami, każdego dnia walczący z czterema jeźdźcami śmierci nie poddaliście się. Kiedy przebrzmiało echo Drugiej Bitwy, budując od podstaw, na szczątkach dawnego świata chcieliście podnieść się z krwi i popiołu. Rozrzuceni i zdziesiątkowani, samotni i zdziczeli nie mogliście jednak dokonać tego bez pomocy. Zanim bowiem rozwiały się dymy pożogi i nim opadły wody potopów ziemia pochłonęła Wasze miasta i czas zatarł w pamięci wiedzę całych pokoleń. Zaczynając od początku, jak wtedy, gdy Ojciec stworzył pierwszego z Was, stawialiście podwaliny nowego świata. Nigdy jednak nie udało się Wam osiągnąć tego co nazywacie teraz cywilizacją zachodu gdyby nie On...

Gdy w proch zmieniły się kości tych, co pamiętać mogli wydarzenia sprzed Drugiej Bitwy przyszedł ze wschodu i zmienił losy świata. Podobno postać jego jaśniała blaskiem Jedynego Boga, a oczy uspokajały umysł. Jego dotyk uleczał, a słowa niosły mądrość. Jednoczył plemiona i budował miasta. Ludzie podążali za nim jak za dobrym pasterzem, którym chciał być.
Dlaczego więc teraz piszę te słowa z samotnej celi, czekając na koniec swych dni, patrząc na zmarszczki i siwe włosy, jedząc ochłapy i widząc tylko bezmiar morza za kratami okna? Skazany przez Niego, przez własnego brata na konanie w samotności.
Ponieważ chciałem otworzyć Wam oczy. Pomóc w ucieczce z tych ziemskich piekieł i uwolnić się od Waszych wyjących demonów. Ponieważ przyszedłem powiedzieć Wam, że jesteście wolni, że nie musicie żyć w strachu i nienawiści.

Jeśli boisz się poznania prawdy nie czytaj dalej moich słów, bo wszystko co wiesz ulegnie zmianie. Inkwizytorzy będą Cię ścigać za herezje, zakony za wiedzę, Kościół wyklnie Cię za bluźnierstwa przeciw Jedynemu Bogu i Mesjaszowi, a dla istnień potężniejszych niż możesz sobie wyobrazić staniesz się zagrożeniem. Ale jeśli chcesz, pierwszy raz być naprawdę wolny, otworzyć oczy i otrzymać odpowiedzi na te pytania, które władza nakazała zagrzebać głęboko i nigdy nie zadawać to jest to Twoja jedyna szansa...

Nazywam się Zabkiel i byłem kapitanem trzeciego Hufca zastępu Tronów w armii Ojca podczas Pierwszej Bitwy. Teraz umieram jako człowiek, gdyż poświęciłem wszystko by poprowadzić Was ku prawdzie. Nawet swoje Skrzydła…

Tyle jest rzeczy do powiedzenia, a czasu mam tak mało. Nie wiem nawet jak zacząć byś nie uznał słów moich za brednie szaleńca. Napiszę więc zwyczajnie, jak gdybym opowiadał historię. Historię, która jak sam zrozumiesz, jest Twoim światem.

Znasz zapewne słowa mówiące o stworzeniu ziemi i pierwszych ludzi. Znasz historię Samaela, zazdrosnego o miłość Ojca, który podstępem sprawił, że wygnano Was z Ogrodów Edenu. Znasz też historię walki Aniołów z armią Upadłych. Nie będę Ci mówił, które ze słów szerzonych przez Kościół Jedynego Boga są prawdą, a które oszczerstwem. Powiem Ci jak było naprawdę, a Ty sam ocenisz, którą z tych prawd uznasz za swoją wiarę.

Gdy Ojciec spojrzał na bezmiar wszechświata nie był on pusty i ciemny. Zapełniały go gwiazdy i ciała niebieskie. A ponieważ nieskończony był bezmiar kosmosu tak i nieskończona ilość była gwiazd i planet. Ojciec był jednak sam w tym bezmiarze, dał więc tchnienie Nam; swoim Synom, byśmy z nim dzielili niezliczone światy. W każdym z tych światów oddzielił niebo od ziemi i ogień od powietrza. Gdy tego dokonał odpoczął.
Minęły Eony i Ojciec rzekł: „Dam wam braci, abyście mogli opiekować się nimi i cieszyć się z nich, tak jak Ja opiekuje się Wami i cieszę się z Was i z Nich też będę”
Ulepił wtedy z gliny dwie istoty, którym dał życie. Dał im również jeden ze światów we władanie, a świat ten wcześniej okrył chmurami i zapełnił zwierzętami i roślinami wspanialszymi niż gdziekolwiek indziej. W najpiękniejszym z ogrodów umieścił Was, ludzi i kochał tak jak wszystko inne co stworzył.
Samael z archaniołów, najpotężniejszy z Synów poczuł palący ból w swojej duszy. Zazdrość i obawę o to, że Ojciec miłował będzie bardziej Was niż nas. Zapytał więc ojca: „Czy na pewno Ojcze ludzie warci są byśmy ich miłowali? Dałeś im wolną wolę tak jak nam, czy jednak docenią to? Czy będą Ci posłuszni?” Odrzekł mu Pan: „Nie mam strachu o ludzi, bo nie znają oni czym jest dobro i zło, czym jest wstyd i strach. Jednak chcę byście wszyscy wiedzieli jak są dobrzy, dlatego wyrośnie w Edenie Drzewo Poznania i choć będzie najpiękniejsze ze wszystkich ludzie nie zerwą z niego owoców bo kochają mnie i są mi posłuszni” Tak też się stało i ludzie posłuchali Ojca. Samael jednak chciał, by Ojciec kochał tylko swoich pierwszych synów. Zszedł więc do Edenu i przybrawszy postać węża skusił kobietę. Gdy ta zjadła owoc i dała mężczyźnie, Bóg wygnał ich z ogrodu i zamknął go dla ludzi. Wygnani z raju zaludnili ziemię, na której żyli podobnie do zwierząt bo nie mieli łaski Ojca. Nadszedł jednak dzień, w którym Stworzyciel poznał prawdę. Dowiedział się czemu ludzie Mu się sprzeciwili i wpadł w gniew. Samael, czując strach przed Ojcem ukorzył się i pod postacią fałszywej skruchy błagał o wybaczenie. Przysiągł, iż odkupi swe winy schodząc na ziemie i ucząc ludzi jak stawiać domy i polować, budować mury, tworzyć maszyny i czytać pisma. Wszystko po to by mogli jeszcze bardziej wychwalać Ojca. Zgodził się więc Ojciec i Samael zszedł do śmiertelnych. Uczył ich wszystkiego co obiecał, lecz potajemnie dawał im też inną wiedzę. Pokazywał jak wszczynać wojny, zabijać, zdradzać i złorzeczyć. Wybrał sobie wielkie miasto na pustyni i nazwał je Gomora. Tam kazał czcić się jak Boga i oddawać sobie cześć.
Ojciec widząc to przeklął swego syna i posłał nas byśmy go pokonali. Miasto jednak miało mury większe niż najwyższe drzewa świata. Grubsze niż najgrubsze skały. I ukryci pod Pozornością, nie mogliśmy nawet na swoich skrzydłach, przelecieć nad nimi. Ludzie oddani swemu fałszywemu bogu stanęli przeciw nam. Wtedy Ojciec podarował swój gniew Gabrielowi z archaniołów, a ten zesłał na miasto siarkę i ogień. Pożoga ogarnęła Gomorę i ludzie poczęli modlić się do Ojca o przebaczenie. Nie było jednak w Nim zrozumienia i łaski. Wypalił miasto do ostatniego kamienia, do gołej ziemi, do szarego prochu. Nie wiedzieliśmy wtedy, że Przeciwnik, bo tak nazwaliśmy Samaela umknął szczeliną w ziemi i udawszy się do podziemnej otchłani Abaddonu zaczął knuć przeciw Ojcu i wpływać potajemnie na słabe dusze ludzi.
W duszach tych bowiem poczęło kiełkować ziarno zasiane przez niego. Stali się okrutni i skłonni do strasznych czynów. Nauczyli się prowadzić wojny, czerpać radość z cierpienia innych, czcić złoto i inne bożki. Ojciec patrzył na swoje dzieci długo, nim podarował im szanse na odkupienie wszystkich win. Dał im Syna Człowieczego, którego przelana krew miała zmyć grzechy ludzi. I stało się tak jak przewidział. Syn jego oddał życie i wstąpił w niebiosa. Wtedy Ojciec rzekł nam: „Jest to Syn mój, który jak i Wy jest stworzony choć jest Synem Człowieczym. Jego macie szanować jak siebie i kochać.” Wielu z nas widząc to jak ludzie są źli nie chciało oddawać pokłonu Synowi Człowieczemu, który od ludzi pochodził. Wtedy też Samael odzywał się do Nas i szeptał, podjudzając przeciw Ojcu i jego wyrokom. Przekonał wielu, a najbardziej jego słowom zaufał Lucyfer, pod którego dowództwem inni zeszli z nieba do Abaddonu i z Przeciwnikiem poczęli spiskować przeciw Ojcu i reszcie Synów. Większość oparła się jego pokusom choć część nadal niechętna była Synowi Człowieczemu w niebie. Nie mieliśmy jednak czasu na rozważanie tego, bo Przeciwnik znów okazał swoje oblicze.
Tym razem walka miała być straszna, bo nie ludzie stali u jego boku ale nasi bracia, a ich upadłych duchów nie kryła pozorność słabowitych ciał. I taka też była ta bitwa. Wyniszczająca, przerażająca i tragiczna w skutkach. Nazwano ja Drugą Bitwą i to przez nią świat się zmienił.

My sprawiliśmy, że ziemia stworzona przez Ojca stała się pustynią ognia i ciemności. Nasze kroki zatrząsły posadami świata. Nasze miecze rozbłysły tysiącem słońc, a gdy zderzały się z bronią wrogów iskry sypały z nich jasne niczym gwiazdy i spadały na ziemię. Upadające i deptane ciała wrogów sprawiały, że skorupa pękała i wylewała się z niej wrząca lawa. Morza pochłaniały ziemie, a szczeliny pochłaniały morza. Jednak potęga Nieba nie mogła zostać złamana. Tak jak poprzednio Przeciwnik padł pod mieczami Michała i Gabriela. I kiedy mieliśmy już zagrać hymn zwycięstwa ujrzeliśmy, że to nie Samael lecz Pan Fałszu Mefistofiel przybrawszy inną postać, leży ranny u stóp archaniołów. Samael zaś rozpłynął się wśród dymów bitwy.

Armia Upadłych była pokonana i uciekała do Otchłani. Druga Bitwa chyliła się ku końcowi. Niestety wraz z nią niemal zakończyła się Era ludzi.
Zaczęliśmy wracać do nieba jeden po drugim by pytać Ojca cóż czynić, abyście Wy na nowo zbudowali świat ku jego chwale. Nie dostaliśmy jednak odpowiedzi. Pierwsi z Nas, którzy dotarli do Miasta Wież zamarli w trwodze gdy ujrzeli Samaela schodzącego z obnażonym mieczem ze schodów do Tronu. Nie spojrzał nawet na nas. Niosąc w swych szponach pisma Dni Ostatnich skoczył ku swej Otchłani, a Tron w niebie pozostawił pusty. Nawet Syn Człowieczy nie mógł i do dziś nie może nam odpowiedzieć gdzie jest Ojciec. Prawda z trudem docierała do nas, a razem z nią żal tak straszny, iż nie mogę opisać go słowami…
Zostaliśmy sami.

Siedmiu najwspanialszych aniołów i Syn Człowieczy powołało Sanhedryn, Najwyższą Radę, która decydować miała o losach wszystkiego. Wiedzieliśmy, że Samael i jego Upadli zaatakują znowu i jest to wyłącznie kwestią czasu. Nastał wtedy czas wielkich debat Sanhedrynu. Zdając sobie sprawę, iż Upadli zbierają milionową armie dusz aby wraz z nią wystąpić przeciw niebu na polach Har-mageddon, gdzie to dopełnić miała się walka światła i mroku musieliśmy zdecydować co dalej czynić.
Wielu z nas sądziło, że skoro Syn Człowieczy zasiada w Wielkiej Radzie, uczyni ona wszystko żeby pomóc ludziom, w tej ciężkiej chwili, gdy ważyły się losy ich przetrwania. Nie tak jednak miało się stać. W Radzie bowiem zasiadali też Ci z naszych braci, którzy już wcześniej nie chcieli pogodzić się z nakazem Ojca, ażeby traktować człowieka na równi z Synami. Tłumacząc swą decyzję wyższym dobrem Sanhedryn uradził aby pozostawić ludzi samym sobie. Aby zgnuśnieli i wymarli, aby nie było dusz, które staną na polach Ostatniej Bitwy po stronie Upadłych.
Nie mogliśmy zgodzić się z tym wyrokiem. Żaden z nas, który był wierny nakazom i naukom Ojca nie mógł pozwolić, żeby ludzie zostali sami, opuszczeni przez łaskę Ojca i opiekę Synów.
Wybuchła o to straszliwa wojna w niebie, w której wzięły udział wszystkie, poza jednym, anioły i archanioły z Miasta Wież. Widziałem całe pola usłane ciałami moich braci, łany krwawych pni, na których ich szczątki ponabijane były niczym makabryczne motyle. Chodziłem pomiędzy legionami zabitych, a moje nogi do kostek oblepiała krew i pióra zmasakrowanych Synów. Po czymś takim nie mogło być jedności w Mieście Wież.

Ostatnim z Synów który, powrócić miał ku niebiosom po Drugiej Bitwie był Gabriel. Najpotężniejszy z Archaniołów. Gdy usłyszał co uczynił Samael wpadł w straszliwy gniew ale i smutek zarazem. A gdy dotarła do niego decyzja Sanhedrynu sprzeciwił się jej jawnie, tak jak my, gdyż ukochał on ludzi najbardziej z nas wszystkich. Odmówił wtedy powrotu do Miasta. Jako ostatni miał swe Skrzydła, niebiańską moc na ziemi. Postanowił więc być przewodnikiem dla tych, co ocaleli. Tak jak kiedyś Przeciwnik miał być nauczycielem i mistrzem. Nie chciał jednak tego, co Samael. Chciał poprowadzić ocalałych ku nowemu jutru, gdyż czuł winę za to, co się stało. Poszedł więc wśród ludzi nazywając się Pomazańcem; Mesjaszem i poprowadził Was. Założył Kościół Jedynego Boga lecz zamiast miłości dał Wam strach i cierpienie. A działo się to w tym samym czasie, gdy niebiosa spływały krwią w bratobójczej wojnie.

Samael; wiedząc, że nie ma już Ojca; wraz z tymi Upadłymi, którzy przeżyli bitwę zaczął wpływać na ludzi przekonując ich do siebie.
Nie czynił tego otwarcie, bo ogień wiary płonął już wtedy na Inkwizycyjnych stosach, a krzyk błagań o odpuszczenie grzechów wypełniał kościelne kazamaty. Gabriel, Mesjasz widząc bowiem, jak łatwo przychodzi demonom deprawowanie Waszych dusz zbudował instytucję, która nie dopuszczała żadnego sprzeciwu wobec nauk Ojca. Nauk wykrzywionych wizją Gabriela i zmienionych koniecznością. Nauk, które sprawiały, że nie z miłości lecz z trwogi wznosicie teraz swe ręce ku niebu.
Jedno trzeba jednak przyznać Gabrielowi. Dzięki jego Kościołowi Jedynego Boga Upadli musieli wejść pośród Was i snuć swe intrygi ukryci pod postacią śmiertelnych. Bo wszystkie przejawy ich działalności są niezwykle skutecznie ścigane i tępione przez Święte Oficjum i ich zbrojne zakony.

Te anioły, które nie zgodziły się z decyzją Sanhedrynu stanęły na rozdrożu. Liczyły bowiem, że opuszczając Miasto Wież przyłączą się do Gabriela na ziemi. Wielu z Nas chciało prowadzić ludzi lecz nie tak jak On, samozwańczy Mesjasz. Nie przez ogień stosów i tortury.
My co zeszliśmy bez pozwolenia, wbrew Sanhedrynowi i sprzeciwiliśmy się działaniom Gabriela jesteśmy Szarą Armią. Bojownikami, którzy oddali swe miecze pod komendę Michała Archanioła. Jedynego z Nas, który ma moc aby stanąć, kiedy przyjdzie czas, przeciwko swemu bratu. Dopóki to jednak nie nastąpi jesteśmy tacy jak Wy. Mijamy się każdego dnia choć nie dostrzegacie tego. Nie możecie dostrzec. Ojciec bowiem powiedział nam za czasów, gdy wszystko było inne, że dopiero w dniu sądu, w dniu końca i Ostatniej Bitwy ukażemy się Wam ludziom. Jednak czasem, bardzo rzadko ktoś z was jest wyróżniony. Widząc go wiemy, iż może dostrzec nasze prawdziwe Ja i wiemy, że Ojciec chciałby aby je dostrzegł. Ty jesteś takim kimś. To błogosławieństwo jednak od teraz będzie dla Ciebie brzemieniem, z którym co dzień musisz sobie radzić. Stoisz bowiem po środku konfliktu, którego wszystkich reguł nawet ja nie pojmuję.
Pola przed Miastem Wież spływają krwią bratobójczej wojny. Pomiędzy śmiertelnikami kroczymy My, Synowie Szarej Armii. Upadli wierni Lucyferowi i zasadom Otchłani. Hordy Samaela, który odwrócił się od swego cesarstwa. Posłańcy Sanhedrynu, walczący z nami czyli tymi, którzy sprzeciwiają się szaleństwom Rady. Sterowana przez Gabriela machina systemu zwanego Kościołem Jedynego Boga. I Ty. Od tej chwili, pomiędzy tym wszystkim jesteś też Ty, bo znasz prawdę."


BTW: Szukając materiałów źródłowych znalazłem to:
Rijel - w kabale, jeden z 72 aniołów zodiaku.
"Na harfach morze gra;
Kłębi się rajów pożoga;
I słońce, mój wróg słońce;
wschodzi wielbiąc Boga!"
ODPOWIEDZ