Ode mnie. Polecam:
"
ELVISA NIGDY NIE KOCHAŁEM
Za młody byłem na tę jego ciężką murzyńską muzę. Za to Michaela Jacksona wprost uwielbiałem.
Pamiętam jak dziś - Kominek, lat może 8, wręcza didżejowi 500 zł sprzed denominacji i mówi:
- Puść "Heal the world" Jacsksona, proszę, proszę, pliiizzz!
- Daj spokój, stary.
- Puść, puść!
- Za 500 zł mogę ci co najwyżej okładkę od kasety pokazać.
- Ale puścisz? Puść Michaela! Chcę się zakochać przy tej piosence!
Nie puścił drań, a ja nie wyrwałem do "wolnego" tańca najfajniejszej laski, jaka była na kolonii. Jedyna jak dotąd szansa pozbycia się dziewictwa przepadła.
"Give in to me", "Who is it", "Stranger in Moskow", "Billie Jean", no i ww. "Heal the world" znajdują się w pierwszej 20 moich ulubionych kawałków. Na początku lat '90 miałem tylko trzy kasety. Roxette, New Kids On The Block i składankę Jacksona.
O dziwo nigdy nie lubiłem Michalea z połowy lat '80. Nawet wtedy, gdy na jednej z pierwszych kaset video mama przyniosła ten jego słynny teledysk z trupami. Jasna cholera, jak ja się wtedy go bałem.
Natomiast płytę "Dangerous" - obok "Feniksa" Kasi Cerekwickiej oraz debiutanckiej płyty Ali Janosz - uważam za jedno z największych dzieł światowej muzyki i cała trójka powinna zostać wpisana na listę światowej dziedzictwa UNESCO.
ELVIS I MICHAEL
Mieli ze sobą wiele wspólnego. Z pamięci wszystkiego nie wymienię, dlatego jak znajdziecie więcej, piszcie. Będę wyróżniał takie komentarze.
Jednego obwołali królem rocka, drugiego królem popu.
Ten pierwszy królem był i pozostanie. Ten drugi był, ale na pewien czas koronę zastąpiła etykietka pedofila. Po śmierci, kiedy wszystkie nasze dzieci są w końcu bezpieczne - korona wróciła na swoje miejsce.
Na tym pierwszych wychowywało się pokolenie moich rodziców, w tym drugim ja sam się podkochiwałem, kiedy jeszcze miałem wątpliwości, czy on aby nie jest kobietą.
Obaj mieli podobny gust.
Elvis poślubił Priscillę, Michael zadowolił się ich córką.
Obaj nie byli stali w uczuciach i swoje kobiety wyrzucili za drzwi.
Elvis przed czterdziestką tak się roztył, że nie mieścił się w lustrze, Michael tak zdeformował, że żadne lustro nie mogło na niego patrzeć.
Sprzedali więcej płyt niż Kasia Kowalska.
Elvis kochał żarcie i faszerował lekami. Michael od żarcia wolał dzieci i też faszerował się lekami.
W efekcie zmarli z tego samego powodu, w całkiem podobnych okolicznościach.
Cóż za zbieg okoliczności.
Po śmierci Elvisa częściej pokazywano go tak, jak wyglądał za młodu, Michaela - tak jak przed zgonem.
UMARŁ W SAMĄ PORĘ
Gdyby zaliczył zgona 10 lat temu, świat padłby z rozpaczy. Gdyby umarł za 10 lat - wszyscy odetchnęliby z ulgą. On nie miał szans na wielki powrót. Może zdawał sobie z tego sprawę i świadomie zakończył gehennę? Z roku na rok stawał się coraz większą karykaturą legendy, którą tworzył. Jackson jest jak zima, która co roku zaskakuje drogowców. Wszyscy wiedzieli, że jest z nim kiepsko, niektórzy wróżyli mu śmierć, ale jak przyszło co do czego to wielkie zaskoczenie.
Ja sam gadałem z nim jeszcze dwa dni temu.
- Słonko, jak zdrówko?
- Dobrze, biorę leki.
- To dobrze.
Zawsze tłumił w sobie problemy. Dziś mogę pytać siebie retorycznie - czy zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, aby go uratować?
Sam nie wiem, sam nie wiem...
CO TERAZ?
Na początek - tajemniczy zgon. Nie ma tak, kochani, że on umarł i już. Sławy nigdy tak po prostu nie umierają. Zazwyczaj zostają zabici. Hitlera zabito, Elvisa zabito, niedawno wyszło na jaw, że Hendrixa też zabita. Stawiam, że w spiskowej teorii dziejów Jacksonowi przypadnie śmierć przez otrucie.
W to uwierzy połowa jego fanów. Druga połowa przez najbliższe lata będzie twierdziła, że Michael żyje. Presley też przecież przeżył samego siebie, a w trumnie została złożona woskowa figurka.
Gdy opadną emocje, nakręci się 150 filmów, z czego 30 będzie o życiu gwiazdora, a 120 o jego ostatnich chwilach przed śmiercią. Główną rolę w jego biografii zagra kobieta. Dostanie za to Oskara.
Albo lada dzień albo dopiero po paru latach w brukowcach ujrzymy pośmiertną sesję zdjęciową Jacksona, zrobioną telefonami komórkowymi lekarzy, pielęgniarek, sanitariuszy, sprzątaczek, koleżanek sprzątaczek ze szpitala, do którego go przewieziono.
Co jakiś czas będą odnajdywały się nigdy nie publikowane utwory, których Michael nie zdążył zaprezentować światu. Oczywiście większość z nich jeszcze nawet nie powstała, ale to w niczym nie zmieni faktu, że sprzedadzą się w milionach egzemplarzy. To jak z powieściami Roberta Ludluma. Facet zmarł 8 lat temu, a co roku rodzina "odnajduje" kolejne rękopisy i sprzedaje wydawcom.
Nie zapominajmy o Krzysiu Krawczyku. On ma dryg do pisania o zmarłych i nieszczęśliwych. Czyta nekrologi. Co kto walnie kalendarz, to leci do studia. Śpiewał o papieżu, Presleyu, Annie Jantar, to pewnie teraz nam zanuci o Michaelu Jacksonie.
KIEDY UMARŁ ELVIS, LUDZIE PŁAKALI NA ULICACH
Teraz też płaczą. Bo co by nie mówić o tym białasie, wielkim artystą był. Moi rodzice mieli Presleya, ja mam Jacksona, ale co będą miały moje, przypadkiem spłodzone i wiecznie nieślubne dzieci? Britney Spears? Dżastina Timberlejka?
To nie jest śmieszne, bo tak rzeczywiście będzie.
Możemy śmiać się z niego, bo to w gruncie rzeczy był śmieszny, biedny człowiek, któremu przez 50 lat nikt nie miał mądrości, może odwagi powiedzieć, jak powinien żyć. Ale nie trzeba być jego zatwardziałym fanem, aby z nutą nostalgii wspominać czasy jego świetności i być szcześliwym, że przyszło nam żyć w jego czasach."
Fakt... Zgadzam się zwłaszcza trzecim i czwartym akapitem.. Tak będzie...
Źródło: http://www.kominek.tv/tt.jackson.elvis. ... uly,77.htm