Read it

O wszechstronności naszej gadać będziem, o polityce i mszach kościelnych takoż.
Sąsiad
Wikingowski überaxe
Wikingowski überaxe
Posty: 731
Rejestracja: 06 wrz 2008, 12:58
Lokalizacja: Tatar-a-Karak

Re: Read it

Post autor: Sąsiad »

Sialala, sialala...

"There is no such thing like world conspiracy" - Mayer Amschel Rothschild (1744–1812)

tekst znaleziony na forum Onetu

GRYPA ŚWIŃSKA:

1. Rocznie na zwykłą grypę umiera od 500 do 700 tyś ludzi ( z powikłaniami liczba ta dochodzi do 1 miliona) , podczas gdy na świńską grypę zmarło od początku roku około 6 tysięcy osób, czyli około. 140 razy mniej.

2. Mimo ze śmiertelność nie przekracza 0,5%, przebieg grypy jest stosunkowo łagodny a liczba ofiar jest 140 razy mniejsza niż na zwykłą grypę ogłoszono pandemię i jest to główny temat w mediach od 7 miesięcy.

3. WHO ogłosiło szósty ( najwyższy ) stopień pandemi świńskiej grypy po stwierdzeniu 18 przypadków śmiertelnych.
Mimo tego, że co roku na zwykłą grypę umiera 1 milion ludzi, nigdy z tego powodu nie ogłoszono pandemi ani masowych szczepień. Ponad to tuż przed ogłoszeniem pandemi WHO obniżyło kryteria, które muszą być spełnione do jej wprowadzenia.

4. Większość ofiar grypy jest w krajach o niskim poziomie opieki medycznej lub tam gdzie dostęp do niej jest ograniczony np: UESA gdzie 1/6 obywateli nie ma prawa do ubezpieczenia. 70% przypadków śmiertelnych to Ameryka Północna i Południowa , a kolejne 20% to Azja - Europa to niecałe 5%. Oznacza to, ze w krajach gdzie opieka medyczna jest na dobrym poziomie grypa ma stosunkowo łagodny przebieg i nie stanowi większego zagrożenia, a u większości chorych nie jest nawet potrzebna hospitalizacja.

5. Na Ukrainie rocznie umiera na zwykła grypę i jej powikłania 6,5 tysięcy ludzi, co daje około 20 osób dziennie, ale należy pamiętać ze 20 to średnia roczna, a teraz mamy sezon na grypę kiedy to średnia jest znacznie większa niż w pozostałym okresie. Tymczasem od tygodnia mamy potwierdzonych 14 przypadków śmierci z powodu świńskiej grypy co daje około 2 osoby dziennie.

6. Śmiertelność na Ukrainie wynosi w najgorszym razie 0,03%, ale jest to tylko czysta teoria bo na dobrą sprawę nie wiadomo ilu naprawdę jest zarażonych nową grypą. Mimo to trwa panika, a media podsycają atmosferę

7. WHO podaje ze 70% wszystkich zachorowań na grypę ( UWAGA! - NA ŚWIECIE! ) to grypa AH1N1. Oznacza to ze na Ukrainie po tygodniu epidemii powinno być juz 630 tys chorych na AH1N1 ( 900 tys zachorowań ). Tymczasem chorobę stwierdzono u kilkudziesięciu osob...

8. W Polsce rocznie na grypę choruje średnio ( w ciągu ostatnich 10 lat ) około 350 tyś osób co daje około tysiąca zachorowań dziennie. Jak dotąd od lipca stwierdzono 200 przypadków AH1N1, co daje nam zachorowalność na grypę AH1N1 w stosunku do zachorowań na zwykłą grypę w tym czasie na poziomie 0,16%. Według WHO powinno to być 70%. Trochę to odbiega od stanu faktycznego.

SZCZEPIONKI:

9. Istnieją potwierdzone informacje o niebezpiecznym składzie szczepionek ( miedzy innymi rtęć i skwalen ), oraz ich szkodliwym działaniu na ludzi a w szczególności dzieci.

10. Mimo ze przygotowanie szczepionki zajmuje kilka miesięcy, szczepionka na świńską grypę pojawiła sie już po 2 miesiącach od pojawienia sie pierwszych przypadków świńskiej grypy i praktycznie od razu po ogłoszenia pandemi. Nie ma tu również mowy o jej odpowiednich testach, które również trwają przynajmniej kilka miesięcy.

11. W Szwecji na grypę AH1N1 zmarło ja dotąd 3 osoby. Natomiast po masowych szczepieniach prawdopodobnie 4, a kolejne 20 jest w ciężkim stanie. Następne 700 ma poważne komplikacje. Mimo to WHO utrzymuje że nie stwierdzono przypadku śmiertelnego po podaniu szczepionki, a te są bezpieczne.

12. W ciągu 2-4 miesięcy, mimo jakichkolwiek podstaw do paniki wiele krajów zapowiedziało masowe szczepienia oraz zamówiło miliony nie sprawdzonych szczepionek.

13. Firmy farmaceutyczne produkujące szczepionki są oficjalnie zwalniane z odpowiedzialności za ich ewentualne niewłaściwe działanie w tym wysoką śmiertelność spowodowaną ich użyciem.

14. Firmy farmaceutyczne wymuszają na rządach krajów z którymi podpisują umowy utajnianie przed opinią publiczną, skutków ubocznych szczepionek oraz ich składu, co samo w sobie jest skandalem.

15. W wielu krajach, w tym Niemczech i Francji wybuchły skandale po tym jak sie okazało ze władze oraz wojsko miały otrzymać szczepionki o innym składzie niż zwykli obywatele. Szczepionki dla elit i służb porządkowych nie zawierały miedzy innymi rtęci i skwalenu oraz innych substancji które budzą największe obawy.

16. W większości krajów, lekarze i środowiska medyczne odmawiają szczepienia się przeciwko grypie AH1N1. W Polsce tylko 5 % lekarzy deklaruje, że sie zaszczepi, a ponad połowa kategorycznie stwierdza ze tego nie zrobi. Mimo to trwa wielka kampania nakłaniająca społeczeństwa poszczególnych krajów do szczepień. Uczestniczą w niej między innymi ONZ, WHO oraz Komisja Europejska, a także rządy poszczególnych krajów.

17. Wielu członków Rady Doradczej przy WHO ma powiązania z firmami farmaceutycznymi, natomiast Europejska Agencja Medyczna, która podjęła decyzje o zatwierdzeniu szczepionek przeciwko AH1N1 w Europie jest w 2/3 finansowana przez te firmy.

Co więcej, jedna z głównych instytucji lobbystycznych ( Europejska Grupa Badawcza ), będąca również doradcą WHO, na 3 miesiące przed pojawieniem się grypy w meksyku, zorganizowała sympozjum pod hasłem walki z pandemią. W śród sponsorów tej grupy są wszyscy trzej producenci szczepionek przeciwko grypie AH1N1.

18. Firma Baxter - jeden z głównych producentów szczepionek złożyła wniosek o opatentowanie szczepionki przeciwko AH1N1 w sierpniu 2008 czyli na pól roku przed epidemią tej grypy w marcu tego roku w Meksyku.

19. W lutym firma Baxter wysłała do Czech szczepionki na grypę sezonową. Ponieważ wydarzył się wypadek, zostały one poddane badaniom w czeskich laboratoriach. Wszystkie zwierzęta laboratoryjne którym je podano zdechły. Jak się okazało szczepionka zawierała wirus AH5N1 ( znacznie bardziej niebezpieczny od AH1N1 - śmiertelność na poziomie 60% ). Gdyby nie wypadek wirus został by zaaplikowany w Czechach jako zwykła szczepionka.

20. Wszystkich tych informacji nie usłyszysz w polskich mediach. Czy to normalne?

Jeśli uważasz ze nie to odpowiedz sobie na pytania:
1. czy jest możliwe ze w innych sprawach ( np polityka ) stosowane są podobne mechanizmy ze strony mediów i że jesteś poddawany manipulacji?
2. Ze twoje poglądy mogą być efektem manipulacji i nie oddają prawdziwej sytuacji?
3. Czy warto wierzyć mediom które w ten sposób działają?

Pozdrawiam

ps.

/jeżeli uważasz ze powyższa informacja okazała się dla ciebie przydatna przekaz ją innym

Poniżej trzy linki. Zapoznaj się z nimi dla własnego dobra.
http://tnij.org/es8f
http://tnij.org/er1a
http://tnij.org/esxd
"Kiedyś obudzicie się ze zdziwieniem, że dymają was z każdej strony na zmiany. Raz dobre, raz lepsze".
Sąsiad
Wikingowski überaxe
Wikingowski überaxe
Posty: 731
Rejestracja: 06 wrz 2008, 12:58
Lokalizacja: Tatar-a-Karak

Re: Read it

Post autor: Sąsiad »

kolejny ciekawy tekst, długi, ale warto się zapoznać (źródło: forum Onetu) - zwracam uwagę na pkt 8 i kolejną "teorię magicznej kuli"

Pomimo upływu ponad 28 lat od słynnego zamachu na papieża z 13 maja 1981 r., do dzisiaj nie wyjaśniono jego okoliczności i motywów działania sprawcy oraz organizatorów, którzy za nim stali.
By ustalić, kto zlecił zamach na papieża, przeprowadzono trzy śledztwa, wytoczono dwa procesy i niczego nie wyjaśniono. Nie udało się nawet ustalić, ilu zamachowców było, 13 maja na placu św. Piotra i ile strzałów padło.

Wszelkie wątki, a szczególnie tzw. ślad bułgarski, okazały się fikcją. Stąd też pozwolę sobie wysunąć tezę, że zamach ten był mistyfikacją, zorganizowaną przez Watykan, prawdopodobnie przy pomocy CIA. Dzisiaj, kiedy jesteśmy mądrzejsi o wiedzę związaną z kłamstwami na temat lądowania na Księżycu oraz wydarzeń z 11 września 2001 r., taka hipoteza nie powinna być czymś szokującym. Ponadto, w związku z wysuniętymi kilka lat po zamachu zarzutami prawdopodobnego zabójstwa Jana Pawła I przez otrucie, nie powinna dziwić żadna niegodziwość ze strony Watykanu. W końcu, jest to tylko jeden ze światowych ośrodków władzy (jakkolwiek by ją rozumieć) i jego mechanizmy rządzenia nie są inne niż w przypadku mocarstw światowych.

Swoje wątpliwości i przemyślenia na ten temat przedstawiam w kolejnych punktach.

1. Strzały, rany i zamachowcy.

Agca strzelił 2 razy, co sam potwierdził, a trzeci raz mu pistolet nie wypalił. Jednocześnie, papież odniósł 3 rany: w brzuch, prawy łokieć i lewy palec wskazujący. Należałoby więc założyć, że ta sama kula, która przeszła przez brzuch, zraniła wcześniej łokieć lub palec, gdyż w chwili gdy oddano strzały Jan Paweł II machał ręką do zebranych pielgrzymów. Spróbujmy teraz w wyobraźni przeprowadzić linię strzału od zamachowca stojącego na ziemi w kierunku brzucha papieża stojącego na samochodzie i odpowiedzmy sobie na pytanie, czy ręce wzniesione w geście pozdrowienia znalazłyby się na linii strzału? Jest to niemożliwe zarówno w odniesieniu do kciuka, który jest w tym momencie uniesiony wysoko, jak również łokcia, który jest co prawda niżej, ale za to odsunięty w bok od tułowia.

2. Rana w brzuchu i dziwny tor kuli.

Jeden z pocisków zranił wskazujący palec Jana Pawła II, przeszył jamę brzuszną i spadł do samochodu, pod nogi papieskiego sekretarza ks. Stanisława Dziwisza. (...) Jego Świątobliwości wydało się jasne, iż to "macierzyńska ręka kierowała torem pocisku", pozwalając umierającemu Papieżowi zatrzymać się na progu śmierci - mówił w Fatimie watykański sekretarz stanu kard. Angelo Sodano.
Przyjaciele papieża wspominali, że Jan Paweł II zamach potraktował w kategoriach mistycznych. Nie było dla niego przypadkiem, że wydarzył się on w rocznicę pierwszych objawień fatimskich. Nie miał wątpliwości, że uratowała go Matka Boska. - Jedna ręka strzelała, ale inna prowadziła kulę - mówił.

Kula, "prowadzona ręką NMP", raniąc brzuch, ominęła główną tętnicę i kręgosłup. Dziwne, że ta ręka nie poprowadziła kuli w ten sposób, aby w ogóle nie doszło do zranienia? Następnie, kula ta przeszła przez ciało i tak jakoś sobie wypadła na podłogę w samochodzie, potem Dziwisz ją podniósł i schował (później została zostawiona w Fatimie). Pomijam tutaj aspekt psychologiczny sytuacji, który każe wątpić w możliwość koncentracji w takiej chwili na kuli, która rzekomo opadła na podłogę samochodu. Czy technicznie jest to prawdopodobne, aby kula przechodząc przez ciało nie była w stanie przebić elementów samochodu? Jak to możliwe, że jedna z kul zamachowca przebiła łokieć papieża i zdołała zranić jeszcze 2 stojące za nim turystki, a kula, która przeszła przez miękkie tkanki nie miała już wystarczająco dużo energii kinetycznej, tylko akurat tyle, aby opaść na podłogę samochodu? W innej relacji Dziwisz podaje, że kula mogła przebić 8 osób. Tym bardziej dziwne są te zakrętasy, które kula rzekomo dokonywała w ciele Wojtyły, omijając ważne organy.

3. Ręka z pistoletem na zdjęciu.

Agca strzelał z bliska - z dwóch, trzech metrów. Na przypadkowo zrobionym zdjęciu widać w tłumie rękę z pistoletem wycelowanym w Papieża. Twarz zamachowca, choć nieostra, robi wrażenie uśmiechniętej. Ten tekst prawdopodobnie mówi o tym samym zdjęciu, które poniżej skomentuję.

Nie tylko, że nie widać żadnej twarzy, to można odnieść wrażenie, że ręka widoczna na zdjęciu nie należy do żadnej osoby, gdyż powinien być widoczny co najmniej zarys głowy właściciela tej ręki, tym bardziej, że Agca jest raczej wysokiego wzrostu. Nie jest to też odległość 2-3 metrów,
lecz co najmniej 5 m. Dłoń trzymająca pistolet wydaje się być nieproporcjonalnie większa niż osób stojących bliżej i nie wiadomo, czy nie jest to w związku z tym fotomontaż? Taki efekt może też mieć miejsce w przypadku wykonywania zdjęcia przez teleobiektyw, ale wtedy zdjęcie musiałoby być wykonywane z dużej odległości i w sposób raczej nieprzypadkowy - tak, aby uchwycić akurat ten moment. Natomiast gdyby zamachowiec się schylił, ukrywając twarz i trzymając pistolet w górze, to w tej pozycji nie byłby w stanie celować. Potwierdza to jakby linia strzału, która jest skierowana raczej w nogi papieża, a na linii strzału znajdują się jeszcze turyści. Pojawia się wątpliwość, dlaczego ta ręka nie kieruje pistoletu w głowę papieża, tylko w kierunku dolnej części jego ciała, jeżeli jego celem byłoby zabicie? Wątpliwość tym bardziej zasadna, że Agca podobno był strzelcem wyborowym. Możliwy jest też wariant z chwilowym ukazaniem przez kogoś makiety ręki z pistoletem, tak aby akurat ktoś wykonał teleobiektywem zdjęcie, w którym trudno byłoby wtedy wykryć fotomontaż.

Ręka, widoczna na zdjęciu, jest ubrana w czarną marynarkę lub sweter, z jakimś białym wzorem na przedramieniu. Czy Agca w chwili ujęcia miał akurat taki ubiór na sobie? Ze zdjęcia, opublikowanego w galerii TVP (jeżeli przedstawia ono moment ujęcia) wynika, że nie, gdyż Agca ma wtedy na sobie marynarkę koloru szaro-niebieskiego .

4. Dziwna reakcja zakonnicy.

Zakonnica stojąca w pobliżu tak jakoś nagle, z refleksem agenta ochrony podbiła rękę Agcy z pistoletem, a następnie obezwładniła zamachowca, powalając do na ziemię. Czy jest to normalna reakcja kobiety-zakonnicy, czy też była ona agentką specjalnie przygotowaną na tę okazję?

5. Upadek papieża.

Wygląda na reżyserowany, wręcz "filmowy" (Wojtyła miał doświadczenie aktorskie), wyraz twarzy nie wyraża bólu, lecz jakieś ni to zdziwienie, ni to zażenowanie. Dziwisz relacjonuje przy tym, że w tym stanie Wojtyła wygłaszał jakieś akty strzeliste do Maryi, co - w razie rzeczywistego postrzału - jest raczej psychologicznym nieprawdopodobieństwem.

6. Utrata krwi.

W artykułach piszą, że papież do chwili operacji stracił 3,5 l krwi, co po prostu obraża rozum ludzki. Podręczniki medyczne podają, że utrata nawet w ciągu kilku godz. ok. 1,5-2 l krwi u dorosłego człowieka powoduje zazwyczaj śmierć. To jeszcze nie koniec absurdu. Kardiolog, który operował Wojtyłę stwierdził, że w brzuchu było ok. 3 litry krwi, a przecież nie była to ta sama krew, którą stracił wcześniej, gdyż miało to być "przed operacją". Z powyższego wynika, że Wojtyła musiałby stracić w sumie 6,5 litra krwi, podczas gdy normalny człowiek ma w organiźmie 5 l krwi. Dziwne, że taka ilość krwi znajdującej się w jamie brzusznej nie wypłynęła ani trochę na zewnątrz przez otwór po kuli kal. 9 mm, nie plamiąc nawet białej szaty.

7. Brak śladów krwi na ubraniu papieża.

Na białym pasie od sutanny pojawiła się plama krwi, ale ks. Dziwisz jeszcze jej nie widział. W przypadku broni kal. 9 mm jest to trudne do zrozumienia - wypływ krwi powinien nastąpić w ciągu kilku sekund. Natomiast na wszystkich opublikowanych zdjęciach nie widać jakichkolwiek śladów krwi na szatach Wojtyły. Również - co jest zupełnym nieprawdopodobieństwem - na jednym zdjęciu w galerii TVP zrobionym od tyłu. Przecież kula, która trafiła w brzuch,
musiałaby znaleźć wylot w tylnej części ciała, bo przecież inaczej Dziwisz by jej nie znalazł w samochodzie. Równie trudnym do zrozumienia jest brak na białej przecież sutannie jakichkolwiek śladów krwi od ran w łokciu i na palcu wskazującym.

8. Zranienie dwóch turystek.

Druga kula raniła Papieski łokieć i dwie przypadkowe osoby z drugiej strony samochodu. (...) dwie ranne kobiety. Jedna z nich, Ann Odre, Amerykanka polskiego pochodzenia, urodziła się w Wadowicach, tego samego dnia co Karol Wojtyła. Trafiona została kulą, która przeszyła na
wylot ramię Papieża i ciężko ją zraniła. Drugą była Jamajka, Rose Hall. Prawda, jaki dziwny przypadek z tą datą urodzenia i Wadowicami? Ponadto, tutaj pojawia się dziwne stwierdzenie, że kula przebiła ramię papieża - to coś nowego, bo chyba nie można utożsamiać ramienia z łokciem.
Natomiast inne źródło podaje co innego: (...) Wiedzą, że pierwsza z wystrzelonych kul trafiła go w brzuch, raniąc potem ciężko stojącą po drugiej stronie papieskiego Jeepa Amerykankę Ann Odre i że drugi pocisk drasnął łokieć Papieża i lekko ranił 20 letnią mieszkankę Jamajki Rosse Hall. To w takim razie którą kulę podniósł Dziwisz z podłogi samochodu, jeżeli było ich tylko dwie i obie ugodziły w turystki?

Równie dziwna wydaje się być trajektoria kul, które zraniły turystki. Zamachowiec, kierując broń z poziomu ziemi do papieża stojącego na samochodzie (stromy tor strzału) nie mógł jednocześnie zranić turystek stojących na tym samym poziomie, obok samochodu papieża. W takim razie, turystki musiałyby unosić się nad ziemią, aby znaleźć się na linii strzału.

9. Rana w łokciu.

Pierwsza kula trafiła w prawą rękę powyżej łokcia. To dziwne, gdyż na zdjęciu Dziwisz podtrzymuje go właśnie za tę zranioną rękę. W tej sytuacji, krew wyciekająca z rany na uniesionym łokciu musiałaby poplamić białą szatę, czego w ogóle nie widać na zdjęciu. Ponadto,
gdyby kula przeszła przez łokieć, papież miałby unieruchomioną całą rękę, a w konsekwencji - być może niedowład w zginaniu ręki, ale później nic o tym nie mówiono, nie widać było również żadnej niesprawności w tym zakresie u poszkodowanego. W każdym razie, na zdjęciu z kliniki wkrótce po operacji, nie widać śladów gipsu czy innego sposobu unieruchomienia żadnej ręki. Łokieć prawy w ogóle nie jest zabandażowany tak, jak wynikałoby ze sposobu zranienia - bandaż sięga zbyt nisko, jakby rana była na przedramieniu. Nie bardzo wiadomo, dlaczego analogicznie zabandażowany jest też łokieć lewy, który nie był zraniony.

10. Rana kciuka.

Sprawa rannego kciuka - na jednej fotografii dokonanej tuż po strzałach Wojtyła trzyma rękę swobodnie opartą na fotelu, z łagodnie wyciągniętą dłonią, co jest nieprawdopodobieństwem w przypadku rzeczywistej rany - wtedy człowiek w odruchu bólu przyciąga rękę do siebie i unosi w górę krwawiący palec.

11. Szybkie przebaczenie.

Dlaczego papa już po kilku dniach przebaczył zamachowcowi ("bratu, który do niego strzelał")? Czy była to tylko demonstracja chrześcijańskiej miłości bliźniego, czy też świadomość, że był on tylko narzędziem zorganizowanej mistyfikacji? Dziwne, że dla Wojtyły ten, który do niego strzelał był dla niego "bratem", ale braćmi nie byli już teolodzy głoszący odmienne poglądy lub przedstawiciele teologii wyzwolenia?

12. Motywy.

Jaki interes polityczny miał Watykan w mistyfikacji zamachu? Postarajmy się odtworzyć ówczesną sytuację polityczną. Trwa nadal "zimna wojna", a urzędujący od jesieni 1980 r. prezydent USA Reagan ogłasza krucjatę przeciwko "Imperium Zła", czyli ZSRR. Ponieważ Watykan ma też interes w obaleniu komunizmu, dochodzi do zacieśnienia istniejących już wcześniej jego związków z CIA w tym "zbożnym" dziele. Jednym z kierunków działań jest wpływanie na nastroje społeczeństwa polskiego, czego przykład mieliśmy już w 1979 r. podczas pierwszej wizyty JP2 w Polsce. Jego tzw. homilie były przykładem kunsztu socjotechniki w wydaniu religijnym, przy wykorzystaniu elementów aktorskich. Ponieważ nie przyniosło to jeszcze oczekiwanego skutku, należało zainscenizować wydarzenie, które gwałtownie przyspieszy bieg wydarzeń, a takim był mógł być sfingowany zamach. Skierowanie całego odium zamachu na ZSRR spowodowałoby przyspieszenie buntu w Polsce, stanowiącej strategiczny kraj bloku wschodniego, bez względu na koszty ludzkie takiej operacji.

Inną przyczyną, dla której zorganizowanie zamachu było dla Watykanu korzystne, była sprawa tzw. trzeciej tajemnicy fatimskiej. Sprawa opublikowania tej tajemnicy wisiała nad Watykanem od wielu lat jak miecz Damoklesa i odpowiednie wykorzystanie okoliczności zamachu
było pomocne w opublikowaniu watykańskiej wersji tej tajemnicy, nie mającej nic wspólnego z wersją rzeczywistą.

Ponadto - prawdopodobnie już wtedy o tym myślano - taki zamach polepsza notowania "ofiary", gdyż uznanie JP2 za męczennika, skutkuje przyspieszeniem procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego.

W głośnej książce "Czas morderców" amerykańska dziennikarka Claire Sterling starała się udowodnić, że za zamachem stało KGB. Wymieniona Claire Sterling była w rzeczywistości rzymską rezydentką CIA i w tym kontekście nie dziwi tego rodzaju oskarżenie.

W Polsce chyba niemal wszyscy za inspiratorkę zamachu uznali Moskwę. Podobne podejrzenia żywią kręgi kościelne. Zasugerował to zresztą sam Jan Paweł II w swojej ostatniej książce "Pamięć i tożsamość": "Wróćmy do zamachu. Myślę, że był on jedną z ostatnich konwulsji ideologicznych XX wieku. Przemoc była stosowana zarówno przez faszyzm, nazizm jak i przez komunizm".

Uważam, że ZSRR nie był zainteresowany zamachem, gdyż stanowiłoby to politycznie niebezpieczny element destabilizacji systemu, szczególnie w Polsce. Oczywiście, przywódcy na Kremlu cieszyliby zapewne się ze śmierci JP2, ale czy sami byliby w stanie zorganizować zamach? KGB uśmiercając przeciwników nie działała poprzez otwarte zamachy, raczej dyskretnie i nie wobec znanych osobistości.

Nie rozwiązana jest również zagadka porwania w 1983 r. 15-letniej Emanueli Orlandi, córki świeckiego pracownika Watykanu. Za życie dziewczynki porywacze zażądali uwolnienia Agcy. Później kontakt się urwał. Emanueli nigdy nie odnaleziono. To prawdopodobnie też element mistyfikacji, którego celem jest skierowanie uwagi na zewnętrznych mocodawców Agcy. "Porwana" być może żyje gdzieś na drugim końcu świata, ze zmienioną tożsamością.

13. Próba rekonstrukcji.

Ustalono więc plan - miał być "zamach", ale "nieudany". Specjalnie wybrano termin 13 maja (pierwsze objawienia w Fatimie, tj. niewyjaśniona do dzisiaj prawdopodobnie manifestacja obcej inteligencji), aby powiązać zamach ze sprawą trzeciej tajemnicy fatimskiej.
Podobnie, jak dzisiaj CIA utworzyła fikcyjną organizację Al Kaida dla uzasadnienia "wojny z terroryzmem", podobnie wówczas stworzono dla Agcy fikcyjną organizację terrorystyczną Szare Wilki, być może również zamach na tureckiego biznesmena był elementem tej gry, mającej za zadanie stworzenie Agcy odpowiedniego życiorysu zamachowca. Turcja była wówczas krajem niezwykle silnie przesyconym agenturą CIA, stąd też nie było trudno wyciągnąć Agcę z więzienia. Równie usilnie postarano się o przypisanie Agcy legendy, jako niezłomnego fanatyka religijnego. Legendy, która miała być szczelną zasłoną dla jego prawdziwych mocodawców. Sfinansowano jego podróże po całej Europie i krajach śródziemnomorskich w okresie przed zamachem, w tym, m. in. był on również w Sofii - czy nie chodziło o stworzenie pretekstu do tzw. śladu bułgarskiego?

Agca w ostatniej chwili przed zamachem otrzymał broń, zawierającą ślepe naboje, bo rzeczywiście mógłby zabić papę. Co do turystek - jeżeli nie był to element mistyfikacji, mógł strzelać do nich ktoś inny, może z dalszej odległości strzelec wyborowy, aby uwiarygodnić zamach. Resztę zrobiły triki z arsenału techniki filmowej, w połączeniu z doświadczeniem aktorskim Wojtyły.

Charakterystyczne, że tuż po zamachu Watykan w ogóle przestał oficjalnie wypowiadać się na ten temat, tak jakby nie był zainteresowany w ujawnieniu organizatorów tego spisku. Dziwne, że do dzisiaj nikt nie podjął się próby analizy tego zamachu w ten sposób, jak podejmowane są w świecie niezliczone próby dojścia prawdy na temat zamachu na Kennedy'ego lub wydarzeń z 11 września 2001 r. Czyżby wszystko było aż tak oczywiste? Nie dziwię się, że nie dzieje się to w Polsce, ale gdzie indziej na świecie nie było bałwochwalczego stosunku do JP2. Być może, powodem był brak ofiar, których nie było w sensie bezpośrednim. Ale jeżeli zamach ten, w wersji oficjalnej, przyczynił się do wzmocnienia nastrojów antykomunistycznych i antyrosyjskich w Polsce, a tym samym do tzw. obalenia komunizmu, to ofiarami są dzisiaj miliony Polaków, doprowadzonych do nędzy przez zmanipulowanę transformację systemową. Natomiast beneficjentami są oczywiście watykańczycy i państwo reprezentowane przez CIA jako wspólnika tej mistyfikacji.
"Kiedyś obudzicie się ze zdziwieniem, że dymają was z każdej strony na zmiany. Raz dobre, raz lepsze".
Awatar użytkownika
Rijel
Boski Arcyrozjebca +k1200
Boski Arcyrozjebca +k1200
Posty: 1612
Rejestracja: 16 maja 2008, 13:02
Lokalizacja: Wa-wa

Re: Read it

Post autor: Rijel »

Sąsiad pisze:(...)Ale jeżeli zamach ten, w wersji oficjalnej, przyczynił się do wzmocnienia nastrojów antykomunistycznych i antyrosyjskich w Polsce, a tym samym do tzw. obalenia komunizmu, to ofiarami są dzisiaj miliony Polaków, doprowadzonych do nędzy przez zmanipulowanę transformację systemową.
W pełni popieram ten wniosek! "Żyję z tobą, kurwa, w nędzy" :cry:
Gdy nadejdzie dzień sądu najładniejszy z najładniejszych przyzwie zapomnianych. W lewą dłoń weźmie on magiczne figury, w prawicy będzie dzierżył księgę złą i słowami swymi sprawi że klan bez nazwy z popiołów powstanie.
Awatar użytkownika
Hunter
Boski Arcyrozjebca +k1200
Boski Arcyrozjebca +k1200
Posty: 1670
Rejestracja: 16 maja 2008, 11:18
Kontakt:

Re: Read it

Post autor: Hunter »

co do tekstu odnoszącego się do tematu świńskiej grypy: ja np większość z tych informacji usłyszałem w polskich mediach :P
więc główny wniosek nie mogę uznać za zgodny z prawdą.
jednak niewątpliwie coś na rzeczy jest.
Sąsiad
Wikingowski überaxe
Wikingowski überaxe
Posty: 731
Rejestracja: 06 wrz 2008, 12:58
Lokalizacja: Tatar-a-Karak

Re: Read it

Post autor: Sąsiad »

ostatnio na forum Onetu znajduję ciekawe komentarze, teraz a propos stosowania pasów bezpieczeństwa i zasadności ich używania w kontekście kosztów leczenia ofiar wypadków taka oto fajna wypowiedź:

Jeszcze mądrzejszy byłby nakaz chodzenia w czapce

Kierując się takimi kryteriami jak koszty leczenia i statystyka, znacznie mądrzejszy byłby nakaz chodzenia w sezonie jesienno-zimowym w czapce i szaliku (i oczywiście wysokie mandaty za chodzenie bez).

Oczywiste i statystycznie do wykazania jest to, że chodząc w czapce i szaliku ryzyko przeziębienia wielokrotnie się zmniejsza w stosunku do chodzenia bez czapki i bez szalika.
To że ktoś tam chodził bez i się nie przeziębił tu nie ma wielkiego znaczenia - statystyka jest statystyką.

Mniej przeziębień to mniej zwolnień lekarskich (poważne straty PKB), mniej zasiłków chorobowych (wypłacanych również z budżetu państwa, a więc mniejsza dziura budżetowa), mniejsze koszty leczenia (również finansowanego z pieniędzy publicznych).

Dodajmy że kwoty które corocznie traci budżet państwa na skutek takich właśnie kosztów przeziębień to o rząd wielkości większe kwoty niż skutki wypadków komunikacyjnych.

Dlatego więc dokładnie tak samo uzasadnione jak obowiązek zapinania pasów bezpieczeństwa, byłby obowiązek chodzenia jesienią i zimą w czapce i szaliku.

Absurdalność jest dokładnie taka sama.

Nikt nie neguje tego że pasy bezpieczeństwa ratują życie, tak samo jak tego że odpowiedni ubiór chroni przed przeziębieniem.
Natomiast trzeba już być (p)osłem żeby widzieć tu jakąś rolę dla nakazu.

Równie dobrze można by ustawowo nakazać jedzenia i oddychania, no bo przecież jak nie będzie nakazu to ludzie poumierają z głodu i poduszą się.

Jeżeli posłowie chcą zrobić coś dobrego dla bezpieczeństwa, to niech sfinansują jakąś DOBRĄ kampanię społeczną która przekona ludzi do zapinania pasów.
Bo póki co efekt jest taki, że za przestawienie samochodu na parkingu z miejsca na miejsce bez zapiętych pasów można dostać mandat, podczas gdy statystyki pokazują (zresztą każdy sobie może stojąc gdzieś przy drodze policzyć), że połowa kierowców pasów nie zapina.
Do tego pewnie jest jakaś część (znam dwie takie osoby), które pasy tylko przekładają przez ramię (żeby policja myślała że są), jednak nie zapinają ich w zapięcie (żeby nie gniotły ubrań).

Bo sam nakaz NIC nie daje.
Gdyby go zlikwidowano ci którzy chcą i uważają to za potrzebne nadal jeździliby w pasach. Ci którzy nie chcą nadal jeździliby bez.
Tyle że odpadłoby jeszcze jedno źródło kasiory z mandatów.
"Kiedyś obudzicie się ze zdziwieniem, że dymają was z każdej strony na zmiany. Raz dobre, raz lepsze".
Awatar użytkownika
Rijel
Boski Arcyrozjebca +k1200
Boski Arcyrozjebca +k1200
Posty: 1612
Rejestracja: 16 maja 2008, 13:02
Lokalizacja: Wa-wa

Re: Read it

Post autor: Rijel »

Tym razem uprzedzę Sąsiada, główna wiadomość na Onet.pl

Media: nowa grypa to farsa? Sensacyjne wyniki śledztwa


Pandemia nowej grypy może okazać się największą aferą korupcyjną naszych czasów. Do takiego wniosku doszli dziennikarze duńskiej gazety "Information", którzy przeprowadzili śledztwo dotyczące związków ekspertów medycznych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) z największymi firmami farmaceutycznymi.
Koncerny te zarabiają ogromne pieniądze na sprzedaży preparatów przeciwko grypie.

- Zaniepokojenie wywołuje fakt, że wielu naukowców, zasiadających w różnych komitetach WHO, przedstawia się jako niezależni eksperci, a w istocie figurują na liście płac farmaceutycznych gigantów - mówi profesor epidemiologii Tom Jefferson, badacz z Cochrane Center w Rzymie. Naukowiec podkreśla, że choć naturalne środki zaradcze przeciw grypie, jak higiena i częste mycie rąk, mogą być skuteczniejsze, to w dokumentach WHO wspomina się o tym zaledwie kilka razy, podczas gdy o szczepionkach kilkadziesiąt.

O śledztwie duńskich dziennikarzy pisze rosyjski dziennik "Nowye Izviestia". Gazeta wyjaśnia, że wielu naukowców pracujących w WHO, ukrywa fakt otrzymywania pieniędzy od światowych gigantów farmaceutycznych.

Jak uważają pytani przez duńską gazetę specjaliści, przyczyną przesadzonej reakcji WHO na wirusa A/H1N1 jest udana kampania PR-owska przeprowadzona przez ekspertów organizacji. Niektórzy z nich są pracownikami kompanii farmaceutycznych.

Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła stan pandemii pod naciskiem grupy ekspertów, na czele której stoi Albert Osterhaus wirusolog z Erasmus Medical Center w Rotterdamie. Holenderski rząd prowadzi dochodzenie ws. jego działalności, ponieważ okazało się, że otrzymuje on pieniądze od kilku firm farmaceutycznych produkujących szczepionkę na nową grypę.

http://wiadomosci.onet.pl/2084721,12,me ... ,item.html
Gdy nadejdzie dzień sądu najładniejszy z najładniejszych przyzwie zapomnianych. W lewą dłoń weźmie on magiczne figury, w prawicy będzie dzierżył księgę złą i słowami swymi sprawi że klan bez nazwy z popiołów powstanie.
Sąsiad
Wikingowski überaxe
Wikingowski überaxe
Posty: 731
Rejestracja: 06 wrz 2008, 12:58
Lokalizacja: Tatar-a-Karak

Re: Read it

Post autor: Sąsiad »

mała lekcja ekonomii...


http://tiny.pl/hx1s3
"Kiedyś obudzicie się ze zdziwieniem, że dymają was z każdej strony na zmiany. Raz dobre, raz lepsze".
Awatar użytkownika
Jankoś
Boski Arcyrozjebca +k1200
Boski Arcyrozjebca +k1200
Posty: 5242
Rejestracja: 16 maja 2008, 12:31
Lokalizacja: Rawa Mazowiecka
Kontakt:

Re: Read it

Post autor: Jankoś »

Pierwsi rozsądni ,oby nie ostatni:

Pierwszy kraj w Europie zakaże budowy minaretów
Ponad 57 proc. Szwajcarów poparło w referendum zakaz budowy minaretów - wynika z ostatecznych rezultatów plebiscytu.
Tylko cztery kantony na 26 odrzuciły propozycję prawicowej Szwajcarskiej Partii Ludowej (SVP), z której inicjatywy odbyło się referendum. Wynik głosowania doprowadzi do zmiany artykułu 72. konstytucji, regulującego stosunki państwo-Kościoły.

Według komentatorów poparcie zakazu w referendum jest całkowitym zaskoczeniem, ponieważ ostatni sondaż przedwyborczy wskazywał na 53-procentową wygraną przeciwników zakazu.

SVP przekonywała, że minarety nie mają charakteru religijnego, lecz stanowią "wyraźny symbol polityczno-religijnych roszczeń do władzy, co stawia pod znakiem zapytania podstawowe prawa".

Szwajcarscy Zieloni oświadczyli, że rozważają przekazanie sprawy Europejskiemu Trybunałowi Praw Człowieka w Strasburgu ze względu na naruszenie wolności religijnej gwarantowanej przez Europejską Konwencję Praw Człowieka.
"Rava urbs mea,societas "Secures" vita mea"

Dajcie żyć po swojemu - grzesznemu,
A i świętym żyć będzie przyjemniej!
Awatar użytkownika
Jankoś
Boski Arcyrozjebca +k1200
Boski Arcyrozjebca +k1200
Posty: 5242
Rejestracja: 16 maja 2008, 12:31
Lokalizacja: Rawa Mazowiecka
Kontakt:

Re: Read it

Post autor: Jankoś »

Chociaż to nie tekst to chyba najbardziej tutaj pasuje.

http://demotywatory.pl/601517/Jesli-pla ... ie-pracuja
"Rava urbs mea,societas "Secures" vita mea"

Dajcie żyć po swojemu - grzesznemu,
A i świętym żyć będzie przyjemniej!
Sąsiad
Wikingowski überaxe
Wikingowski überaxe
Posty: 731
Rejestracja: 06 wrz 2008, 12:58
Lokalizacja: Tatar-a-Karak

Re: Read it

Post autor: Sąsiad »

Piękny, wspaniały tekst. Dostosowana do współczesnych realiów i narzędzi powszechnego oddziaływania instrukcja systematycznej (i skutecznej!) modyfikacji społecznych reguł i barier moralnych. Ciekawi mnie, czy ten zbiór działań można by nazwać uniwersalnym, mającym swe zastosowanie dla każdego ruchu (organizacji), który chce osiągnąć przyzwolenie na jawne funkcjonowanie.
Zapraszam do lektury (źródło: forum Onet.pl):


W 1987 r. w gejowskim czasopiśmie "Guide Magazine" ukazał się artykuł formułujący zasady, jakie powinien stosować ruch homoseksualny, aby zaistnieć w mediach i uczynić swój program strawnym dla przeciętnego Amerykanina. Oto jego obszerne fragmenty:

"Pierwszym celem działania jest znieczulenie amerykańskiej publiczności w odniesieniu do gejów i ich praw. Chodzi o to, aby ułatwić jej spoglądanie na homoseksualizm z obojętnością, a nie z żywym zaangażowaniem. Byłoby najlepiej, gdyby zwykli ludzie zauważali różnicę w preferencjach seksualnych w ten sam sposób, w jaki zauważają fakt, że można mieć różne ulubione smaki lodów albo dyscypliny sportu. Ona lubi truskawkowe, ja wolę waniliowe, on kibicuje baseballowi, ja piłce nożnej. Nie ma problemu.

Przynajmniej na początku dążymy do znieczulenia publiczności i niczego więcej. Nie możemy oczekiwać pełnego "dowartościowania" czy "zrozumienia" homoseksualizmu przez przeciętnego Amerykanina. Darujcie sobie przekonywanie mas, że homoseksualizm to coś dobrego. Ale jeśli tylko potraficie sprawić, by pomyślały, że to coś innego i wzruszyły ramionami, to właściwie już wygraliście bitwę o prawa. Aby dojść do etapu wzruszenia ramionami, geje jako klasa muszą przestać uchodzić za tajemniczych, obcych, godnych potępienia i idących wbrew ogółowi. Niezbędna będzie kampania medialna na dużą skalę, aby zmienić obraz gejów. Aby osiągnąć te przemiany, kampania musi uwzględnić sześć punktów.
Krok 1: mówcie o homoseksualistach i homoseksualizmie tak często i tak głośno, jak to możliwe

Stoi za tym prosta zasada: niemal każde zachowanie zaczyna wyglądać normalnie, jeśli stykasz się z nim dość często w swoim bliskim otoczeniu. To, czy ktoś zaakceptuje nowe zachowanie, będzie zależeć od tego, ilu jego znajomych to robi lub akceptuje. Jeśli człowiek spod budki z piwem nie poczuje nacisku, aby robił to samo i jeśli dane zachowanie nie stwarza dlań zagrożenia fizycznego ani finansowego, oswoi się z nim i życie potoczy się dalej. Sceptycy mogą kręcić głową i myśleć: "Ludzie powariowali", ale z upływem czasu obiekcje staną się bardziej stonowane, filozoficzne raczej niż emocjonalne.

Żeby stłumić przewrażliwienie na punkcie homoseksualizmu, konieczne jest, aby wiele ludzi poruszało ten temat w sposób neutralny lub życzliwy. Nieustanne mówienie o nim tworzy wrażenie, że opinia publiczna jest przynajmniej podzielona i że istotny jej segment akceptuje lub wręcz praktykuje homoseksualizm.

Nawet ostre dyskusje między wrogami a obrońcami przyczyniają się do znieczulenia - pod warunkiem że głos zabierają "szacowni" geje. Głównym celem jest rozmawianie o gejostwie, aż wszyscy będą mieli dosyć.

Kiedy radzimy, by mówić o homoseksualizmie, mamy dokładnie to na myśli. Na wczesnym etapie kampanii nie powinno się szokować i odpychać mas zbyt wczesnym pokazywaniem homoseksualnych zachowań jako takich. Należy unikać obrazów czynności seksualnych, a prawa gejów niech będą sprowadzone do abstrakcyjnej kwestii społecznej. Niech najpierw wielbłąd wetknie swój nos do namiotu, zanim wpakuje nieprzystojny tyłek!

Ważne jest, gdzie zabieramy głos. Media wizualne - film i telewizja - to oczywiście najpotężniejsze środki budowy wizerunku w cywilizacji zachodniej. Jak dotąd geje w Hollywood byli najlepszą ukrytą bronią w walce o znieczulenie głównego nurtu opinii. Krok po kroku w ciągu minionych dziesięciu lat wprowadzano postaci i tematy gejowskie do filmów i programów (choć często w celu osiągnięcia efektów komicznych i ośmieszenia).

Czy kampania znieczulająca dotrze do każdego wściekłego wroga homoseksualizmu? Rzecz jasna nie. Opinia publiczna jest jednym ze źródeł wartości uznawanych przez ogół; drugim są instytucje religijne. Skoro konserwatywne Kościoły potępiają gejów, możemy zrobić tylko dwie rzeczy, aby osłabić homofobię głęboko wierzących. Po pierwsze możemy zamącić wody moralności przez akcentowanie poparcia dla gejów ze strony bardziej umiarkowanych Kościołów, formułowanie teologicznych wątpliwości co do konserwatywnej interpretacji Biblii, wskazywanie na przypadki nienawiści i niekonsekwencji. Po drugie, możemy podkopać moralny autorytet homofobicznych Kościołów, przedstawiając je jako przestarzały zaścianek, nienadążający za czasami oraz najnowszymi osiągnięciami psychologii.
Krok 2: przedstawiajcie gejów jako ofiary, nie jako agresywnych rywali

Z gejów należy uczynić ofiary potrzebujące ochrony, przez co heteroseksualiści będą odruchowo skłonni przybrać rolę obrońcy. Jeśli natomiast przedstawimy gejów jako silną i pewną siebie grupę promującą mocno niekonformistyczny i wypaczony sposób życia, zostaną najprawdopodobniej uznani za wroga publicznego, wobec którego uzasadniony jest opór i nacisk. Z tego powodu musimy odpuścić sobie pokusę dumnego kroczenia w paradach, jeśli to stoi w sprzeczności z wizerunkiem geja-ofiary. Musimy umieć poruszać się po cienkiej linii między okazywaniem zwykłym ludziom, jak wielu nas jest, a wzbudzaniem w nich wrogiej, paranoicznej reakcji w stylu "oni są wszędzie dookoła!".

Medialna kampania nagłaśniająca wizerunek geja-ofiary powinna stosować symbole, które obniżają w opinii publicznej poczucie zagrożenia, osłabiają jej mechanizmy obronne i wzmacniają wiarygodność roli ofiary. W sensie praktycznym znaczy to, że w reklamach gejowskich i innych wystąpieniach publicznych nie należy eksponować zawadiackich, wąsatych atletów. Pojawić się natomiast powinni uroczy młodzi ludzie, osoby starsze oraz atrakcyjne kobiety. Nie trzeba dodawać, że grupy będące na marginesie tego, co jest do przyjęcia takie jak NAMBLA (północnoamerykańskie stowarzyszenie mężczyzn kochających chłopców) nie mogą brać żadnego udziału w takiej kampanii. Podejrzani o molestowanie dzieci nigdy nie wyjdą na ofiary.

Opinia publiczna musi słyszeć, że geje to ofiary swojego losu - bowiem większość z nich nie miała wyboru i nie mogła uznać bądź odrzucić swoich preferencji seksualnych. Przekaz musi brzmieć: "tak jak to geje widzą ze swojej perspektywy, to urodzili się gejami, tak jak wy urodziliście się heteroseksualni, czarni, biali, inteligentni, dobrze umięśnieni. Nikt nigdy ich nie uwiódł ani nie omamił. Nigdy nie dokonali wyboru i nie są moralnie winni.

Zwykli widzowie muszą móc utożsamić się z gejami jako ofiarami. Nie wolno dawać przeciętnemu człowiekowi okazji, by powiedział? "Oni nie są jak my"".

W tym celu osoby występujące w kampanii powinny być prawe i przyzwoite, miłe w obyciu i godne uznania wedle zwyczajnych standardów, całkowicie niewyróżniające się wyglądem - jednym słowem, nierozróżnialne od heteroseksualistów, do których chcemy dotrzeć. Tylko pod tym warunkiem zabrzmi poprawnie przekaz: "Ci ludzie są ofiarami losu, a to samo mogło i mi się przytrafić".

Drugi przekaz to wątek gejów jako ofiar społeczeństwa. Heteroseksualna większość nie uznaje cierpienia, jakie sprawia w życiu gejów, należy więc jej to pokazać. Szczegółowe zdjęcia pobitych gejów, udramatyzowane opowieści o niepewności swego miejsca pracy i dachu nad głową, o odbieraniu prawa do opieki nad dzieckiem oraz o publicznych upokorzeniach.
Krok 3: dajcie obrońcom poczucie, że działają w dobrej sprawie

Kampania medialna, która określa gejów jako ofiary społeczeństwa i zachęca heteroseksualistów, aby ich chronili, musi ułatwić adresatom wytłumaczenie sobie ich nowo nabytej opiekuńczości. Mało która heteroseksualistka, a tym mniej heteroseksualista byliby gotowi bronić otwarcie homoseksualizmu jako takiego. Większość raczej może związać swój odruch opiekuńczy z jakąś zasadą sprawiedliwości lub prawa, z ogólnym pragnieniem równości i sprawiedliwości. Nasza kampania nie może domagać się bezpośredniego wsparcia dla praktyk homoseksualnych; powinna natomiast obrać za główny wątek walkę z dyskryminacją. Wolność słowa, wolność wyznania, wolność zrzeszania się, prawo do sprawiedliwego procesu i powszechna ochrona prawna - takie problemy powinna uwypuklać nasza kampania.

Szczególnie ważne, by ruch gejowski podczepił swoją sprawę do powszechnie akceptowanych standardów prawa i sprawiedliwości. Heteroseksualni obrońcy gejów muszą mieć bowiem pod ręką przekonującą odpowiedź na moralne argumenty ich wrogów. Homofobi ubierają swój emocjonalny wstręt w ciężkie szaty dogmatów religijnych. Obrońcy praw gejów muszą więc być gotowi odpierać dogmaty zasadami.
Krok 4: zadbajcie, żeby geje dobrze wypadali

Aby gej-ofiara budził współczucie i zrozumienie wśród heteroseksualistów, musicie przedstawiać go jako przeciętnego człowieka. Ale kampania musi mieć też nieco śmielszy i agresywniejszy wątek: aby zrównoważyć coraz silniejsze ataki ze strony prasy na homoseksualistów, trzeba przedstawić ich jako wybitne podpory społeczeństwa. Tak, dobrze wiemy, że to jest sztuczka stara jak świat. Inne mniejszości w kółko ją stosują w reklamach, które dumnie ogłaszają: czy wiecie, że ten wielki człowiek też był...? Ale jest to treść kapitalnej wagi dla tych heteroseksualistów, którzy nadal widzą gejów jako "wyrzutków".

Honorowy poczet gejów i biseksualistów zapiera dech. Od Sokratesa do Szekspira, od Aleksandra Wielkiego do Aleksandra Hamiltona, od Michała Anioła do Walta Whitmana, od Safony do Gertrudy Stein - lista jest stara, ale wciąż szokuje heteroseksualną Amerykę. W krótkim czasie zręczna i bystra kampania medialna może przemienić wspólnotę gejowską w matkę chrzestną cywilizacji zachodniej.

Równolegle nie powinniśmy zapominać o poparciu ze strony gwiazd.
Krok 5: sprawcie, aby wrogowie wypadli źle

Na późniejszym etapie kampanii, kiedy już reklamy gejowskie spowszednieją, nadejdzie czas rozprawić się z pozostającymi nadal przeciwnikami. Mówiąc bez ogródek - trzeba ich zmieszać z błotem. Mamy przy tym dwojakie cele. Po pierwsze chcemy zastąpić pewną siebie homofobię ogółu wstydem i poczuciem winy. Po drugie chcemy sprawić, by wrogowie gejów wyglądali tak paskudnie, że przeciętny Amerykanin będzie chciał się od nich trzymać z daleka.

Opinii publicznej trzeba pokazywać zdjęcia bluzgających homofobów, którzy mają poza tym cechy i poglądy budzące niechęć zwyczajnej Ameryki. Mogą to być zdjęcia Ku-Klux-Klanu żądającego spalenia żywcem bądź kastracji gejów, nawiedzonych kaznodziei z Południa śliniących się w histerycznej nienawiści do tego stopnia, że wygląda to zarazem komicznie i niezdrowo. Zdjęcia bandycko wyglądających chuliganów i kryminalistów opowiadających z ubawem o "pedałach", których chętnie by pozabijali. I wreszcie obrazki z nazistowskich obozów zagłady, gdzie torturowano i gazowano homoseksualistów.
Krok 6: szukajcie funduszy

Intensywna kampania w rodzaju tu opisanej wymaga niespotykanych dotąd wydatków przez wiele miesięcy, a nawet całe lata. Skuteczna reklama kosztuje. Dopiero wiele milionów dolarów może rozpędzić machinę. W tym kraju mieszka 10 - 15 milionów osób o wyraźnej tendencji homoseksualnej. Jeśli każdy z nich wpłaciłby dwa dolary na kampanię, to budżet byłby porównywalny z tym, czym dysponują najgłośniejsi wrogowie. A ponieważ geje nieutrzymujący rodziny zwykle mają więcej pieniędzy na swobodne wydatki niż przeciętnie, mogą wpłacić znacznie więcej.

Czy jednak zechcą? A może środowisko gejowskie jest tak samolubne, nieodpowiedzialne i krótkowzroczne, jak twierdzą krytycy? Nigdy się tego nie dowiemy, dopóki nowa kampania nie będzie zawierać ogólnokrajowego apelu o wpłaty. Powinno się go skierować zarówno do gejów, jak i do heteroseksualistów, którym zależy na sprawiedliwości społecznej.
Jak się dostać na antenę

Bez dostępu do radia, telewizji i ogólnokrajowej prasy nie ma kampanii. To zawiły problem, bo wielu wydawców odmawia przyjmowania tego, co nazywają "kontrowersyjną reklamą społeczną" - bowiem wymowna reklama może wywołać falę protestów publiczności i sponsorów, co psuje pozycję na rynku. Sądy nieraz potwierdziły, że wydawca ma prawo odmówić reklam, które mu nie pasują.

Co to takiego kontrowersyjna reklama społeczna? Oczywiście nie zalicza się do niej apeli o wartości rodzinne (co robią mormoni) ani tyrad przeciwko podłemu Albionowi (vide Lyndon LaRouche). Pojęcie to także nie obejmuje religijnych spektakli, które potępiają gejów jako grzeszników, oraz potępiania wojny nuklearnej i dyskryminacji rasowej.

Kontrowersyjna reklama społeczna obejmuje dziś niemal każdy otwarty przekaz ze strony dowolnej organizacji homoseksualistów. Słowa "gej" i "homoseksualista" są uznawane za kontrowersyjne.

Ponieważ droga apelowania wprost jest niemal całkowicie zamknięta, krajowy zespół do spraw gejów powinien pielęgnować ciche nieformalne związki ze stacjami telewizyjnymi i newsroomami, dzięki czemu będą pojawiać się w mediach sprawy ważne dla środowiska gejowskiego. Jest to oczywiście dalekie od ideału, bowiem oznacza, że wizerunek tego środowiska jest zależny od najnowszych newsów, a nie od starannego planowania. Ostatnio zaś większość newsów o gejach była negatywna.

Co zatem można zrobić, aby wyważyć bramy głównych mediów? Wiele rzeczy, krok po kroku.
Na początek maczkiem

Gazety i czasopisma mogą pragnąć pieniędzy z reklam gejowskich o wiele bardziej niż radio i telewizja. A koszt reklam prasowych jest na ogół niższy. Ale pamiętajcie, że prasę czytają przeważnie lepiej wykształceni Amerykanie, którzy nieraz i tak już akceptują homoseksualizm. Aby nasze pieniądze miały maksymalną siłę rażenia, powinniśmy darować sobie czytelników elitarnych pism, takich jak "New Republic" czy "New Left Review", i skierować swoje kroki do "Time'a", "People'a" i "National Enquirer".

Podczas gdy szturmujemy bastiony salwami atramentu, powinniśmy lekko podgrzać ogół subtelną kampanią na przydrożnych billboardach. Należy rozwiesić szereg niekontrowersyjnych haseł, drukowanych prostym drukiem na ciemnym tle, na przykład: "Pomagać sobie zamiast nienawidzić - to jest istota Ameryki", "W Rosji mówią ci, jaki masz być. W Ameryce możemy być sobą. I być najlepsi". Każde z haseł powinno odwoływać się do uczuć patriotycznych, wtłaczać do głów ogółu "przekaz na rzecz dobra publicznego" pasujący do naszych celów. Jeśli właściciele billboardów pozwolą, każdy plakat zostanie podpisany drobnym drukiem "ze środków krajowego zespołu do spraw gejów", aby budować pozytywne skojarzenia i oswajać publiczność z tego rodzaju sponsorem.
Obecność na wizji: tak czy siak, musisz być na ekranie

Przełamanie lodów w radiu i telewizji będzie wymagało bardziej zawiłego planu. Na początek oczywiście trzeba stymulować pojawianie się pozytywnych postaci gejów w filmach i programach TV.
"Kiedyś obudzicie się ze zdziwieniem, że dymają was z każdej strony na zmiany. Raz dobre, raz lepsze".
ODPOWIEDZ